Chwedorczuk w Lublinie, Zajączkowska w Warszawie

27 lipca 2021, 11.00 - 12.15, facebook live; 19.00, Dziedziniec Lorentza Muzeum Narodowe, Aleje Jerozolimskie 3, Warszawa

Zapraszamy na spotkanie, którego gościnią będzie Sylwia Chwedorczuk, autorka książki Kowalska. Ta od Dąbrowskiej. Transmisja rozmowy będzie dostępna na bieżąco na stronie Facebook fundacji tu obok oraz najnowszej lubelskiej biblioteki miejskiej - Bioteki. Spotkanie będzie tłumaczone na polski język migowy przez Jolantę Gromadę. Z autorką Sylwią Chwedorczuk będzie rozmawiać Magdalena Łuczyn.
Sylwia Chwedorczuk dotarła do ogromnego zbioru listów pomiędzy Marią Dąbrowską i Anną Kowalską. Obie pisarki połączyła wyjątkowa fascynacja, która trwała aż do śmierci Dąbrowskiej. Obie przetrwały trudny czas wojny, jednocześnie nie przestając do siebie pisać. Książka Sylwii Chwedorczuk to także zapis losów Polski i polskiej inteligencji. Dramatyczna ucieczka ze Lwowa, poszukiwanie pracy i budowanie nowego życia po wojnie przeplatane burzliwym i głębokim uczuciem jakie łączyło pisarki jest ciekawym zapisem czasów.

„Czwarta, trzeci - ta nowa„ to kolejny temat Otwartej Szkoły Ekopoetyki. Spotkanie w Muzeum Narodowym poprowadzi Urszula Zajączkowska. Widzimy się na Dziedzińcu Lorentza.

Czy przyroda nieskażona działalnością człowieka jeszcze istnieje?
Przyroda pierwsza to ta, która zachowała się w swojej pierwotnej formie. Wielu badaczy i badaczek uważa, że – choćby ze względu na zanieczyszczenie światłem, plastikiem, dźwiękiem czy falami radiowymi – taka nieskażona działalnością człowieka przyroda już po prostu nie istnieje. Dziś nawet to, co odbieramy jako dziką przyrodę, jest dziełem człowieka – choćby dlatego, że pozwolił on takim obszarom przetrwać bądź po prostu nie zdążył ich jeszcze zniszczyć. To więc, co chronimy w postaci rezerwatów i parków narodowych, jest już tylko iluzją dzikości albo jej powidokiem.
Druga przyroda powstała wskutek działalności człowieka – czerpiemy z niej wymierną, policzalną korzyść. To pola, sady, łąki – wszystkie te obszary, na których rośliny zostały zmuszone do pracy dla ludzi.
Trzecia przyroda to ta, do której przywykliśmy w miastach – uładzona, ogarnięta, urządzona w parkach, zieleńcach i na skwerach. Ma nam sprawiać przyjemność.
Z czwartą mamy trochę problem. Niektórzy badacze i badaczki mówią o „nowych ekosystemach miejskich” czy wręcz o „nowej dzikości”. Amerykanka Rebecca Raglon na łamach „The Journal of Ecocriticism” pisze o „antropogenicznej dziczy”, francuski architekt kraj­obrazu i ogrodnik Gilles Clément używa zaś określenia „trzeci krajobraz”. A chodzi o tę przyrodę, która spontanicznie pojawia się w tych zakątkach miasta, których człowiek z jakichś powodów nie potrzebuje. Uświadomienie sobie jej istnienia może być pierwszym krokiem do przemyślenia naszych miast pod kątem zieleni.