10 stycznia odszedł Janusz Majewski - nasz Przyjaciel. Nasz Autor. Autorytet, Mistrz, Nauczyciel. Bez Niego nie byłoby Marginesów...
Zawsze powtarzał „nie umierajmy przed śmiercią”, śmiejąc się z naszych trzeciorzędnych, w obliczu ważnych spraw - zmartwień. Świetnie wykształcony erudyta, inteligent, esteta. Uczył, by życia nie brać tak bardzo na serio, by zawsze szukać we wszystkim dobrych stron. Uczył, by zachować dystans do świata, szanować ludzi i zwierzęta, ciężko i uczciwie pracować.
Uczył, jak sprawić, by rozczarowania, które niesie życie, a najbardziej rozczarowania ludźmi - bliskimi i dalszymi - tak nie bolały. Choć wiedział, że te bolą najbardziej. Uczył, by rozumieć innych, zawsze popatrzeć na wszystko z drugiej strony i iść „po słonecznej stronie ulicy”. Uczył, by dużo czytać, kształcić się i poznawać świat. By się nie mądrzyć, nie rozpychać i nie popisywać, by naszą miarą była rzeczywista, a nie udawana wiedza, rzetelność i odpowiedzialność. Nie znosił pozerstwa i wstydził się, kiedy musiał udawać, że tego nie dostrzega. Unikał tych, którzy wiedzą wszystko i tych pouczających. Miał fantastyczną pamięć. Jego książki i filmy bogate w szczegóły, budują odległe i zapomniane światy, bo On je pamiętał i ocalał dla nas. Pisał odręcznie listy, zawsze odpowiadał na maile i wiadomości. Dbał, by nie łajać nikogo za pomyłki czy niewiedzę, by nie pastwić się nad kimś kto zabłądził, a odwrotnie - wyciągnąć rękę z pomocą.
Śmiał się, był dowcipny, znał tysiąc kawałów i lubił żartować. Był bardzo towarzyski i oddany ludziom, pomagając każdemu, kto tylko o to poprosił. Kochał psy, wspomagał schroniska i przytuliska.
Nigdy nie opuszczał przyjaciół, był na dobre i złe, iluż ludziom pomógł, kiedy reszta wygodnicko odchodziła porzucając w biedzie.
Mówił: „Nuda? Nie ma nudy. Najciekawsze rzeczy zdarzają się na przystanku autobusowym”. I teraz, nagle z tego przystanku odjechał na zawsze...
Nigdy nie zapomnimy.