Giuseppe Tornatore urodził się 27 maja 1956 roku w Bagherii. Jest włoskim reżyserem, scenarzystą i producentem filmowym (w 1991 roku on i jego brat Francesco założyli wytwórnię filmową Sciarlo).
Jako reżyser filmowy debiutował w 1986 roku obrazem Kamorysta.
Popularność i uznanie krytyków przyniósł mu kolejny film: Cinema Paradiso, za który w 1989 roku otrzymał Oskara, nagrodę BAFTA, nominację do Złotej Palmy w Cannes i Cezara oraz nagrodę jury w Cannes.
W 1990 roku nakręcił Wszyscy mają się dobrze z Marcellem Mastroianim, a w 1994 do kin wszedł jego thriller z Gerardem Depardieu i Romanem Polańskim w rolach głównych – Czysta formalność.
Do nostalgicznego klimatu powrócił w kolejnych filmach: Sprzedawca marzeń (1995), 1900: człowiek legenda (1998) z Timem Rothem i Malena (2000) z Monica Bellucci. Również Nieznajoma (2006), Baaria (2009) i Koneser (2013) przesiąknięte są specyficzną nostalgią, tak lubianą przez widzów filmów w jego reżyserii, a w większości również według autorskiego scenariusza.
„Zanim opowiem swoją historię – opowiada Tornatore we wstępie do powieści Najlepsza oferta – najczęściej noszę ją w sobie długo, nawet przez całe lata, i dopiero wtedy, kiedy sam siebie przekonam, że jest już dostatecznie solidnie zbudowana i uzyskała dobrą dramaturgię, gotów jestem opowiedzieć ją pierwszemu producentowi, który mnie zapyta, czy mam w głowie jakiś pomysł do zrealizowania.
Przy Najlepszej ofercie sprawa potoczyła się w jeszcze bardziej skomplikowany sposób. Film ma więc prawdziwie niecodzienne początki. W moich notatkach pojawiała się już w połowie lat osiemdziesiątych – w różnych projektach scenariuszowych i innego rodzaju zamysłach – postać dziewczyny bardzo w sobie zamkniętej, która na skutek wielu poważnych problemów psychicznych izolowała się w domu, bała się wychodzić na ulicę i przebywać między ludźmi. Tę postać podsunął mi pewien konkretny, znany z życia przypadek. Pociągał mnie pomysł, żeby taką postać wykorzystać: zajmowałem się nim co prawda sporadycznie, ale chętnie. Szkicowałem sobie osobowość tej dziewczyny, wydarzenia z jej życia, i próbowałem ułożyć z nich jakąś historię, w której ona wzięłaby udział. Chciałem wyobrazić sobie również inne postacie, które mogłyby mieć do czynienia z tą wymyśloną dziewczyną, ale nie umiałem wpaść na takie, które by mnie zadowoliły, a przede wszystkim nie znajdowałem żadnego zakończenia dla tak obmyślanej gmatwaniny. Dziewczyna przez wiele lat była więc nie tylko uwięziona we własnym domu, ale również w szufladzie mojego biurka.
I wreszcie pewnego dnia natknąłem się na inną postać, również zagubioną na tej czyśćcowej górze nagromadzonych notatek i również czekającą na wzięcie udziału w jakiejś odpowiedniej dla niej historii. Była to z kolei postać mężczyzny. Człowieka obracającego się w świecie sztuki i kolekcji antykwarycznych, w tych kręgach, które zawsze mnie pociągały. O takiej postaci też już od dłuższego czasu myślałem. Pamiętam chwilę, gdy zdecydowałem się zrobić z niego eksperta prowadzącego aukcje sztuki i gdy zacząłem przypisywać mu manię noszenia rękawiczek. Ale i w tym wypadku wydarzenia wymyślane w związku z tą postacią wciąż mnie nie zadowalały. Cała historia dość dobrze się rozwijała i nawet się rozpędzała, ale nie miałem dla niej takiego zakończenia, na jakie mógłbym się zgodzić.
Nie pamiętam już dokładnie, jak to się stało, że te dwie postacie połączyłem w jedną historię. Może wyczułem, że przyciągają się nawzajem. A może stało się tak dlatego, że już miałem w głowie te dwa różne pomysły, które łączył brak ciągu narracyjnego. A może po prostu nabrałem ochoty, by umieścić dwójkę moich protagonistów w tej samej historii, żeby odtąd już razem poszukiwały wspólnego przeznaczenia. Chociaż tych dwoje ludzi nie miało ze sobą wcześniej kontaktów, gdyż nie tylko urodzili się w różnym czasie, ale też różniły się ich upodobania i zajęcia, zacząłem ich ze sobą kojarzyć, uciekając się do zabiegu, który w języku muzycznym nosi nazwę „podwójnego kontrapunktu”. Polega on na wpisywaniu jednej melodii w drugą, co pozwala współistnieć dwu różnym tematom w końcowej kompozycji i prowadzi do wyłonienia się nowej formy ekspresyjnych i harmonicznych możliwości melodycznych. Prościej mówiąc, nie zrobiłem nic innego, jak tylko nałożyłem na siebie dwie opowieści, które mnie od dawna pociągały. A kiedy już je ze sobą przeplotłem, historia dziewczyny cierpiącej na agorafobię i konesera prowadzącego aukcje antykwaryczne w jakiś zagadkowy sposób utworzyły jedną zwartą opowieść, której od lat poszukiwałem i ciągle nie znajdowałem”.
Ten pierwszy szkic, zarys scenariusza, który początkowo miał być tylko przedstawieniem pomysłu producentowi, ma już wszystkie walory późniejszego filmu. Jak pisze Tornatore: „czytając teraz ten zapis raz jeszcze, gdy film jest już ukończony, dostrzegam między jego wierszami próby charakteryzowania postaci. Odnajduję gdzieniegdzie szkic przyszłych dialogów, potem rozwiniętych i wykorzystanych w filmie. Są tu też ślady czegoś, z czego film nie skorzystał, jak też są fragmenty, które zostały zachowane i definitywnie rozwinięte bądź radykalnie przekształcone. Zapisane są także odczucia ważne dla opowieści i przeniesione potem w całości do scenopisu, a tym samym do filmu. Są również postacie nie całkiem marginalne, które z filmu zniknęły, ale pozostawiły w nim swój ślad w innych postaciach, zachowanych po to, by mogły już samodzielnie sprostać biegowi opowieści. Nawet odrębne krótkie rozdziały sugerują niejako późniejszy podział narracji na poszczególne sceny, typowy dla opowiadania językiem filmu”.
fot. © Coccia