Lekarz prześwietlił mi płuca. Szalała w nich zamieć śnieżna. Do tego ostre chlanie, takie intensywne wspieranie budżetu państwa od paru tygodni. I papierosy, które trudno rzucić w cholerę. Lubią wracać zabanderolowaną paczką jak jakiś pieprzony australijski bumerang. No i jeszcze piękna Carmen, aktualna dziewczyna, która nagle zmieniła obiekt seksualnego pożądania i zaczęła sypiać z przystojnym inaczej szefem, Stanem Ptitkiem. Ale nie przestaniesz być sobą tylko dlatego, że masz w płucach chmury płatków mydlanych. No, to nie do końca prawda... Trudno bowiem być sobą, kiedy Ci coś wisi nad głową. Czy jest to urząd podatkowy, czy wściekłość przełożonego, czy wyrok śmierci - ten sądowy czy ten nowoczesnej medycyny, która tryumfalnie pokonała już wszystkie choroby, nadal mające się całkiem nieźle. Perspektywa się zmienia. Zwłaszcza wtedy, kiedy na dodatek aktualnie ulubiony szef wyraźnie próbuje Cię w coś wrobić.
Stan Ptitek wyraźnie próbuje pozbyć się Roya Cady. Wysyła go wraz z innym frajerem na niby to zwykłą robotę. Mają przekonać nieprzekonanego, ale tak, by go zbytnio nie uszkodzić. Stan naciska, żeby nie zabierali ze sobą broni. To trochę dziwne zalecenie. Roy trafia do domu klienta i bierze udział w niezłej jatce z udziałem grupy profesjonalistów. Tylko jemu jakimś cudem udaje się wyjść z tego cało. Zakrawa to na ironię losu, że przeżywa ten, któremu podobno pozostało już niewiele życia. Słowo "rak" może wytłumaczyć wszystko. Roy musi szybko znikać. Wie, że prędzej czy póżniej - raczej prędzej - pojawią się tacy, którzy dokończą partacką robotę i pozbędą się go. Wyrusza przed siebie w kierunku utraconej, jakoby lepszej przeszłości. Na jego drodze staje dziewczyna, której pomaga. Rocky, która usilnie stara się być dziwką. Coś w nim porusza, jakieś struny, o których zapomniał. Pomaga jej, choć rozum podpowiada mu, by ruszać swoją drogą. Jest jeszcze gorzej, kiedy Rocky zabiera ze sobą małą siostrę, przedtem załatwiając jakąś sprawę z facetem, który podobno jest jej ojcem. Uciekają we trójkę, próbując znaleźć jakieś wyjście nie tylko z zaistniałej mętnej sytuacji, ale i z dotychczasowego życia. Czy im się uda?
Galveston to mocny kryminał noir. Soczysty jak nie za mocno wysmażony stek. Szybkie wejście w świat większości z nas zupełnie obcy. W ciemne zaułki, zadymione knajpy pełne zakaznych gęb rozmaitych kolesi. W tzw. "półświatek", choć na czym owo "pół" polega - trudno wytłumaczyć. Życie trwa tam krócej niż stale rosnąca, wbrew wszelkim dowodom empirycznym, statystyczna średnia. Krócej i intensywniej. Roy Cady, doświadczony życiowo facet, zajmuje się ściąganiem haraczy. Szefowie się zmieniają, on trwa na stanowisku. Do czasu, kiedy słyszy z ust lekarza wyrok. Pozostało mu niewiele życia. Całe dotychczasowe życie nagle wali się w gruzy. Jak wiadomo, nieszczęścia lubią chodzić grupami. Zagubiona Rocky i jej młodsza siostra stają się dla niego choć namiastką normalności, ale przeszłość i teraźniejszość nie pozwalają o sobie zapomnieć. Zwłaszcza wtedy, kiedy Roy popełnia błąd i próbuje przydusić swojego bezwzględnego szefa.
Galveston to zarówno kryminał, jak i powieść drogi. Intensywna, pełna napięcia i niedopowiedzeń. Pulsująca specyficzną, mroczną atmosferą. Zwracająca uwagę poetyką i chwytaniem w kadrze słów chwili. Zaznaczaniem tego, co ważne, zarówno w akcji, jak i oszczędnych opisach.
Każdy promień słońca na przedniej szybie domagał się, by go docenić, ale nie miałem do tego głowy.
To trudna, pozbawiona ciepła i radości powieść. Wędrówka przez amerykańskie południe, przez jego mniej widowiskowo ciekawe obszary. Przez biedę, przemoc, przestępczość, brak perspektyw, upadek. To towarzyszenie mało przyjemnym bohaterom. Facetowi pełnemu gniewu pulsującego tuż pod powierzchnią, pogardzającemu słabszymi, wsiokami, naiwniakami. Dziewczynie, która nie potrafi zerwać z niszczącymi ją nawykami. Która nie widzi perspektyw przed sobą i jak ćma ciągnie do spalającego ją ognia. To spojrzenie na ludzi, którzy żyją głównie przeszłością. Dla Rocky to trauma dzieciństwa i krótkiej młodości. Brak miłości i wsparcia rodziców. Dla tułającego się po przytułkach i rodzinach zastępczych Roya - również. On równie mocno żyje też wspomnieniami niespełnionej miłości. Jego wspomnienia są jednak mirażem. Przeszłość bowiem taka, jaką sobie wyobraża, istnieje tylko w jego pamięci. Istnieje tylko swoiste wyobrażenie przeszłości, ale to ono decyduje o tym, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy. Od jakości tego wyobrażenia, od zdolności do uwolnienia się od niego kiedy trzeba, zależy nasz los. Pamiętasz to, co chcesz.
Powieść jest dobrze napisana, filmowa w charakterze prawdopodobnie ze względu na doświadczenia zawodowe jej twórcy, Nica Pizzolatto, autora scenariusza i producenta serialu Detektyw. Jest to jego zwracający uwagę, bardzo dojrzały debiut prozatorski. Brutalny, porażający, ponury. Wymowę powieści łagodzi tylko jej zakończenie, ale to tylko drobna iskierka nadziei w morzu smutku i pesymizmu.