Julian Fellowes, a właściwie Baron Fellowes of West Stafford, to znany brytyjski aktor, scenarzysta, pisarz, a przy tym – jak jego dumnie brzmiący tytuł wskazuje – arystokrata. Wysokie urodzenie, poza niewątpliwym talentem, pozwoliło mu na stworzenie wybitnych, nagrodzonych najbardziej prestiżowymi nagrodami, scenariuszy filmowych (Oskar za Gosford Park, Emmy za serial Downton Abbey), a także powieści, których fabuła skoncentrowana jest właśnie wokół życia arystokracji. Któż przecież jak nie sam arystokrata może powiedzieć najwięcej o tej elitarnej warstwie społeczeństwa?
Podobnie najnowsza książka Fellowesa, Czas przeszły niedoskonały, to nie tylko świetna powieść, ale i bardzo ciekawe, fascynujące wręcz, świadectwo świata brytyjskich wyższych sfer. Świata reguł i konwenansów, specyficznej życiowej filozofii, świata rautów, balów i kolacji, panien debiutujących na salonach – świata, którego w zasadzie już nie ma.
Narrator powieści, pisarz, mężczyzna w dojrzałym wieku, przyjmuje zaproszenie od niewidzianego od lat znajomego. To Damian Baxter, kolega z czasów studenckich, którego pod koniec lat sześćdziesiątych wprowadził w tzw. londyński Sezon (coroczny czas rautów, przyjęć i innych wydarzeń towarzyskich angielskich wyższych sfer). Panowie spotykają się w oszałamiającej rezydencji Damiana, który jak się okazuje, dorobił się olbrzymiej fortuny. Jest jednak śmiertelnie chory i chciałby odnaleźć dziedzica. Kiedy ożenił się w wieku czterdziestu lat, był już bezpłodny w wyniku przebytej choroby. Ma powody, by przypuszczać, że potomka spłodził wcześniej, a teraz prosi dawnego kolegę, aby go odszukał. Nie chce pozostawić fortuny bez spadkobiercy.
Prawdopodobnie nie byłoby w tej prośbie nic szokującego, gdyby Damian był starym przyjacielem pisarza. Nie jest nim jednak. Jest jego wrogiem. Podczas pewnego lata w Portugalii rozstali się w fatalnych okolicznościach, w gniewie, by spotkać się dopiero teraz, po czterdziestu latach. Dlaczego zatem nasz bohater decyduje się rozpocząć poszukiwania. Być może dlatego, że:
Wróg, inaczej niż przyjaciel, czasem powie nam o przeszłości coś, czego sami nie wiemy.
I tak, wyposażony w listę dawnych kochanek Damiana Baxtera, narrator powieści odbywa swoistą podróż w czasie. Cofa się pamięcią do lat sześćdziesiątych, kiedy arystokracja była znacznie bardziej hermetyczna niż współcześnie. Świat usłyszał o dzieciach kwiatach, a tymczasem wysoko urodzona młodzież bawiła się na ogół podług zasad ustalonych przez przodków. Spotyka w tych wspomnieniach kobiety – wówczas jeszcze dziewczyny, które mogły dać Damianowi potomka. Piękne lub przeciętne, nieśmiałe czy pewne siebie, poszukujące bogatego męża z arystokratycznych kręgów bądź pragnące żyć inaczej. Fellowes niezwykle ciekawie odmalowuje kobiece postaci, ich pragnienia, dążenia, przemiany, jakie przechodzą na przestrzeni lat. Lucy, Dagmar, Serena, Joanna, Terry, Candida…
Najważniejszą postacią powieści jest jednak zleceniodawca przedsięwzięcia – Damian. To bohater, jakiego dobrze zna literatura – człowiek szturmem zdobywający arystokrację, pomimo niższego urodzenia. Człowiek, którego arystokracja może lubić, może nawet podziwiać, ale którego nigdy nie zaakceptuje jako jednego spośród siebie. Tak jest z Damianem – jest przystojny, ambitny, błyskotliwy, uwielbiają go kobiety, ale nie płynie w nim błękitna krew. To ciekawa postać, niejednoznaczna. Czytelnik wraz z narratorem weryfikuje swoje zdanie o niej w miarę odkrywania kolejnych kart z przeszłości.
Wszyscy myśleliśmy, że to karierowicz, awanturnik, dorobkiewicz (…) – mówi o Damianie stara księżna – W gruncie rzeczy wcale nie pragnął mieć tego co my. Wtedy tego nie dostrzegałam. Chciał to obejrzeć, chciał to doświadczyć. Ale tylko jako przybysz z innego świata. Nie chciał żyć przeszłością, w której nie miał żadnej rangi. Chodziło mu o przyszłość, w której mógł zostać, kim tylko by zechciał.
I rzeczywiście został. Osiągnął wielki sukces, zdobył niewyobrażalny majątek. A jednak próba wejścia w arystokratyczne kręgi kosztowała go bardzo wiele. Więcej niż nasz narrator – pisarz przypuszczał.
A co z narratorem? Tym, który konfrontuje przeszłość z teraźniejszością, który w pewnym sensie stworzył Damiana Baxtera, bo umożliwił mu zaistnienie w swojej klasie społecznej. Choć potem z pewnością tego żałował, bo początkowy podopieczny szybko go we wielu aspektach przerósł. Jest zupełnie inny niż Damian: przeciętnej urody, znacznie mniej przebojowy, jest lubiany, ale nie budzi silnych emocji, jest arystokratą, lecz nie tym z bardzo wysokich kręgów, kobiety traktują go raczej jak przyjaciela niż potencjalnego kochanka. Jego historia miłosna okazuje się być historią miłosną kogoś innego… W powieści nie pada jego imię i nazwisko, jakby jego tożsamość nie miała znaczenia. A jednak jest „jakiś”. Podobnie jak sam autor, postępuje wbrew przekonaniom panującym wśród brytyjskich elit i zostaje artystą – pisarzem. Zagłębia się w przeszłość, by potem z perspektywy lat odkryć prawdę o dawnych wydarzeniach, ale też dowiedzieć się wiele o sobie samym.
To, co w moim przekonaniu, najbardziej pociąga w książce Fellowesa, to właśnie sposób, w jaki narrator snuje całą opowieść. Jest błyskotliwym gawędziarzem, dygresyjnym, eleganckim. W jego opowieści czuć nutę nostalgii za dawnym życiem arystokracji – światem utraconym, choć pobrzmiewa w niej też wiele krytycyzmu. Bywa sarkastyczny, zgryźliwy. Jest mistrzem ironicznej puenty. Jego refleksje o tym, co kiedyś i o współczesności, ale też te mające uniwersalny charakter (o związkach, miłości, przyjaźni…), bywają uderzająco wręcz celne.
„Czas przeszły niedoskonały” to powieść, która urzeka pięknym słowem, kreacją przedstawionego świata i opowiedzianą historią. Przepadłam w niej zupełnie i Wam też gorąco polecam!