Światowy bestseller dla wszystkich fanów Dana Browna.
Znakomity kryminał osadzony we współczesnym Londynie, którego zagadka sięga XVII-wiecznej Holandii i tulipanów.
Holandia, 1636 rok. Szanowany szynkarz i handlarz tulipanami Wouter Winckel zostaje znaleziony martwy w swojej gospodzie. Zaszlachtowano go, a w usta wepchnięto antyreligijną broszurę. Winckel był właścicielem najpiękniejszej kolekcji tulipanów w całej Zjednoczonej Republice Siedmiu Prowincji Niderlandzkich, w tym najbardziej pożądanej i drogiej cebulki, Semper Augustus. Dlaczego musiał umrzeć? Kto chciał go zabić?
Londyn, 2007. Historia zdaje się zataczać koło. Franka Schoellera znajduje jego siostrzeniec, Alek. Umierający trzyma siedemnastowieczną księgę o tulipanach, która może wyjaśnić przyczyny jego śmierci. Z pomocą Damiana, amsterdamskiego antykwariusza, Alek próbuje rozwiązać zagadkę, ale przyjaciele szybko sobie uświadamiają, że teraz oni ryzykują życiem.
Tulipanowy wirus to doskonały kryminał oparty na szaleństwie tulipomanii i momentu pęknięcia bańki spekulacyjnej w XVII-wiecznej Holandii – pierwszego takiego zdarzenia w dziejach. To historia, która opowiada o wolnej woli, nauce i religii, ale także o chciwości, pysze i arogancji.
Tulipomania, tulipanomania – określenie używane do opisania zjawiska panującego w XVII-wiecznej (szczególnie w latach 1636–1637) Holandii, wiążącego się z ogromnym wzrostem cen cebulek tulipanów oraz niebywałą modą na te kwiaty.
Tulipany przybyły do Europy z Imperium Osmańskiego w połowie XVI wieku. Szczególną popularność osiągnęły w Zjednoczonych Prowincjach Niderlandzkich, głównie za sprawą bogacącej się klasy średniej oraz arystokracji, które zaczęły konkurować ze sobą co do posiadania najrzadszych odmian tulipanów. Ich uprawa w Holandii została zapoczątkowana prawdopodobnie w 1593 roku przez Charlesa de L’Écluse, któremu udało się wyhodować odmianę znoszącą chłodniejszy klimat od tureckiego. Cebulki przesłał mu Ogier de Busbecq, ambasador cesarza Ferdynanda I na dworze Sulejmana Wspaniałego. Kluzjusz, jeden z najbardziej znanych botaników początku XVII wieku, przeprowadzał badania, krzyżując różne odmiany tulipanów. Pewnego dnia przedmiot jego badań wykradziono z ogrodów uniwersyteckich. Niedługo potem holenderskie tulipany zostały zaatakowane przez wirusa pstrości tulipana (TBV), który sprawiał, że płatki tulipana przybierały niespotykane wcześniej kształty o brzegach postrzępionych i pofałdowanych. TBV powoduje mozaikę liści oraz plamy i smugi na płatkach kwiatów, widoczne szczególnie dobrze na ciemniejszych kwiatach. Choroba powoduje również ograniczenie wzrostu rośliny i słabsze wykształcenie cebul. Wówczas nie znano przyczyny tego zjawiska, wiedziano jednak, że nie jest przekazywane przez nasiona, a jedynie przez cebulki, z pewną nieprzewidywalnością. Ponieważ jest to objaw choroby, zarażone okazy często marniały, co było kolejnym elementem ryzyka. Ta anomalia ogrodnicza stała się przyczyną rozwoju niderlandzkiej „gorączki tulipanowej”. Kwiaty stały się niebawem symbolem luksusu i pozycji społecznej.
W 1623 roku pojedyncza cebulka najbardziej poszukiwanych odmian osiągała cenę nawet tysiąca guldenów (średni roczny dochód w Niderlandach wynosił wtedy około 150 guldenów). Zdarzało się, że zamieniano tulipany na nieruchomości, ziemię czy bydło. Najlepsi kupcy zarabiali nierzadko około 6 tysięcy guldenów miesięcznie na handlu tulipanami. W 1635 roku odnotowano sprzedaż 40 cebulek za 100 tysięcy guldenów. Dla porównania tona masła kosztowała wtedy 100 guldenów, a 8 tłustych świń 240 guldenów. Najwyższą cenę osiągnęła słynna cebulka Semper Augustus, która została kupiona za 6000 guldenów w Haarlemie.
W latach 30. XVII wieku tulipanami handlowano na giełdach holenderskich miast. Niebywały popyt na te kwiaty sprawił, że wielu mieszkańców zaczęło spekulować na tym rynku (w taki sposób w jaki robi się to dzisiaj z papierami wartościowymi), licząc na zwielokrotnienie włożonego kapitału. Niektórzy sprzedawali wszystko, co mieli, aby kupić upragnione sadzonki. Wiele osób dorobiło się fortun, ale wielu utraciło fortuny.
Dochodziło do sytuacji, w których sprzedawano już posadzone tulipany albo te, które zamierzano posadzić (proceder ten nazwano „handlem wiatrem” – wind handel – a przypominał on istniejące na współczesnych rynkach kapitałowych kontrakty terminowe). W 1637 roku doszło do załamania rynku, co było spowodowane zbyt wygórowanymi cenami, na które nie było już chętnych, i niewywiązywaniem się kontrahentów ze zobowiązań wynikających z kontraktów gwarantujących zakup cebulek po określonych cenach w przyszłości. Zapanowała panika, w wyniku której tysiące ludzi stały się bankrutami (mieli tulipany, które warte były zaledwie ułamek tego, co zapłacili wcześniej). W najgorszej sytuacji byli ci, którzy na zakup tulipanów pozaciągali kredyty, a w wyniku krachu stali się niewypłacalni.
Wywiad Magdaleny Orzechowskiej z Daniëlle Hermans
W Pani debiutanckiej powieści „Tulipanowy wirus”, która właśnie ukazuje się w Polsce, intryga osnuta jest wokół historycznych wydarzeń związanych z handlem tulipanami w Holandii w XVII wieku. Jak to się stało, że zainteresował Panią właśnie ten temat?
Wiedziałam, że w XVII wieku miały miejsce ciekawe wydarzenia związane z handlem tulipanami, ale zupełnie nie zdawałam sobie sprawy, jakie sumy pieniędzy były w ten biznes zaangażowane i jakie kwoty stracili inwestorzy. Przeczytałam o tym w książce Mike’a Dasha „Tulipomania” i zdziwiłam się, że żaden holenderski autor thrillerów nie sięgnął po ten temat. Mimo że pojawiło się sporo publikacji na ten temat, są to albo powieści historyczne, albo publikacje naukowe.
Mój kraj ma bardzo ciekawą historię, ale niewiele jest współczesnych autorów, którzy chcieliby ją opisać w książce sensacyjnej.
Zabiera Pani czytelników w podróż pomiędzy współczesnym Londynem a XVII-wieczną Holandią. Wątki się przenikają, jednocześnie śledzimy wydarzenia współczesne oraz te z przeszłości. Skąd taki pomysł na konstrukcję powieści?
Akcja „Tulipanowego wirusa” toczy się głównie w 2005 roku, choć kluczowym wydarzeniem jest tu pierwszy w historii kryzys ekonomiczny na świecie, czyli upadek handlu cebulkami tulipanów w Holandii w 1637 roku. Interesuję się historią, ale nie chciałam trzymać się tylko jednej epoki. Nie chciałam, żeby akcja rozgrywała się tylko w XVII wieku, ponieważ zależało mi na tym, aby pokazać, że wydarzenia z przeszłości mają wpływ na sposób, w jaki działamy teraz.
Powieść ma znakomicie zarysowane tło historyczne, co wymagało zapoznania się licznymi materiałami źródłowymi. W jaki sposób dociera Pani do takich tekstów? Czy czuje się Pani czasami jak detektyw, który odkrywa fakty w starych dokumentach?
To prawda! Przygotowania zajęły mi wiele czasu. Przeczytałam wiele książek historycznych o handlu cebulkami i w ogóle o historii XVII wieku. Wiele informacji można znaleźć w Internecie. Chciałam zgrabnie połączyć prawdziwe wydarzenia z fikcją. Na przykład Wouter Winckel, jeden z moich bohaterów, żył naprawdę. Mieszkał w mieście o nazwie Alkmaar i był właścicielem karczmy De Oude Schuttersdoelen, co można przetłumaczyć jako karczma Pod Tarczą Starego Strzelca, ponieważ była usytuowana niedaleko strzelnicy. Był on nie tylko właścicielem karczmy, ale także poważanym kupcem tulipanowych cebulek. W mojej książce zabijam biednego Woutera, choć najprawdopodobniej on sam zmarł zarażony dżumą w 1636 roku. Ponieważ jego żona odeszła przed nim, siedmioro jego dzieci trafiło do sierocińca. W takich przypadkach sierociniec miał prawo do 10% dziedziczonego majątku. Aukcja cebulek tulipanów, które należały do Winckla została zainicjowana właśnie przez ten sierociniec.
Przeszukując Internet natrafiłam na prawdziwą listę cebulek tulipanowych wyprzedawanych z majątku Woutera. Nie mogłam w to uwierzyć. Spis się zachował i znajduje się w zbiorach biblioteki Uniwersytetu i Centrum Badań Wageningen.
Co można powiedzieć o społeczeństwie, w którym płaci się fortunę za cebulkę tulipana?
W społeczeństwie, w którym płaci się fortunę za cebulkę, chciwość łączy się z ryzykiem inwestowania dużych pieniędzy. Myślę, że udało mi się opisać, co może się wydarzyć, gdy ludzie lokują wielkie pieniądze w coś, co tak naprawdę nie istnieje. Uważam, że historia handlu cebulkami tulipanów oraz krach z tym związany pokazuje, do czego w ogóle może doprowadzić chciwość, ilustruje też zasady funkcjonowania rynku finansowego.
A czy ludzka natura zmieniła się na przestrzeni czasu? Może wcale nie uczymy się na błędach, a historia stale się powtarza?
Ludzka natura nie zmieniła się i nigdy się nie zmieni. Holenderska bańka spekulacyjna na rynku tulipanów w XVII wieku – pierwsze takie wydarzenie w historii – przypomina współczesny światowy kryzys kredytowy. Historia zatoczyła kolejne koło, a kryzys zbiera żniwo.
W moim kraju w 2003 roku doszło do defraudacji związanej z handlem cebulkami tulipanów. Do dziś nie odnaleziono 82 milionów euro powierzonych przez inwestorów brokerowi, który miał sfinansować hodowlę nowych gatunków tulipanów. Kiedy książka w kwietniu 2008 roku ukazała się w Holandii, ta sprawa miała właśnie trafić na wokandę. Pieniędzy nadal nie odzyskano i nikt nie wie, gdzie one się podziały.
Jaki jest Pani przepis na dobry kryminał?
Oto mój przepis na dobry kryminał: wymyśl dobrą intrygę, podziel historię na małe części. Na końcu niech wszystkie części trafią na swoje miejsce. Układanka gotowa.