Lekturę Pory na śmierć polecam wszystkim miłośnikom twórczości Davida Hewsona i Dana Browna. Twórca Dochodzenia napisał o wiele lepszą powieść niż Brown.
Sara Farnese lubi spędzać czas w czytelni Biblioteki Watykańskiej i studiować drogocenne dokumenty. Nie przeszkadza jej nawet upalny letni dzień. Tym razem czyta starożytną księgę kucharską. W pewnej chwili słyszy krzyk „Krew męczenników jest nasieniem Kościoła”. Podchodzi do niej znajomy, rozmawiają chwilę i, nieoczekiwanie, mężczyzna wyjmuje z reklamówki ludzką skórę. Strażnik uważając go za szaleńca, strzela, choć Sara próbuje go powstrzymać. Wkrótce na miejsce zdarzenia przyjeżdża dwóch policjantów: Nico Costa i Luca Rossi. Nie wiedzą, że sprawa będzie o wiele trudniejsza niż się wydaje. A morderca wkrótce dokonuje coraz brutalniejszych zabójstw. Czy policjanci go złapią? Czy ofiara strażnika naprawdę zagrażała życiu Sary Farnese? O tym przekonają się czytelnicy, wydanej niedawno, powieści Pora na śmierć.
Recenzowana książka jest szóstą z kolei Davida Hewsona opublikowaną przez wydawnictwo Marginesy. Muszę się przyznać do tego, że odkąd poznałem bohaterów Dochodzenia z niecierpliwością czekam na kolejne utwory tego autora. Przekonałem się już, że wszystkie wciągają od pierwszej do ostatniej strony i nie można się od nich oderwać. Doszedłem też do wniosku, iż Hewson nie potrafi napisać złej książki. Dowodami na to są nie tylko trzy powieści z serii Dochodzenie, Cmentarz tajemnic i Domek dla lalek, których recenzje zamieściłem na łamach Wiadomości 24, ale także Pora na śmierć, stanowiąca pierwszą część włoskich kryminałów, oraz fakt, że Hewson napisał w sumie ponad dwadzieścia powieści, z których większość stała się bestsellerami. Omawiana pozycja, do której prawa do przedruku pochodzą z 2003 roku, jest jednym z jego starszych utworów. Hewson oparł fabułę książki na apokryfach. Tajemniczy szwarccharakter, dokonując morderstw, odtwarza realia śmierci wczesnochrześcijańskich męczenników. Z takim przeciwnikiem musi zmierzyć się główny bohater utworu – Nico Costa. To młody policjant, który dosyć, że nie miał łatwego dzieciństwa, bo jego surowy ojciec był zagorzałym komunistą, co mocno odbiło się na jego dorosłym życiu, to jego partnerem został zgorzkniały i myślący o emeryturze Luca Rossi. Mężczyźni bardzo się od siebie różnią. Costa jest pełen wiary i nadzieli. Poza tym dba o kondycję fizyczną i jest miłośnikiem malarstwa Caravaggia. I chce, za wszelką cenę, się wykazać. Rossi jest człowiek skrytym, samotnie walczącym z problemami, o których mało kto wie, i sprawiającym wrażenie pogodzonego z losem. Ale to tylko pozory. Mężczyzna ma bardzo bystry umysł i nie raz ostrzega Costę, żeby zbytnio nie angażował się w rozwiązywaną sprawę. Szczególnie emocjonalnie. Rossi stara się też służyć mu radami i często dostrzega to, czego nie widzą inni. Mimo to większość współpracowników, i nawet ich przełożony, uważa Rossiego za kulę u nogi. Dlatego Rossi został wysłany w teren i przydzielony Coscie. Po pewnym czasie między partnerami rodzi się cienka nić porozumienia. Przestają torpedować wzajemnie swoje poglądy, ale nadal nie ufają sobie w stu procentach. Ich współpracy nie pomaga tajemnicza Sara Farnese. Tym bardziej, że niezbyt podoba się Rossiemu. Policjant uważa ją za zimną kobietę, która nie umie okazywać żadnych uczuć i nie potrafi ocenić jej zachowania. Z czasem Costa dochodzi do tego samego wniosku, ale zaczyna ją darzyć gorącym uczuciem. A wszystko wskazuje na to, że kobieta znała ofiary mordercy i coś ją z nimi łączyło.
W pełni zgadzam się z oceną Library Journal zamieszczoną na skrzydełku okładki Pory na śmierć, brzmiącą: Świetnie skonstruowana intryga, fascynujący bohaterowie, sugestywny obraz bocznych uliczek Rzymu i najmroczniejszych zaułków Watykanu. Do tej pory nakreśliłem sylwetki tylko czterech postaci, jednak w każdym utworze Hewsona występuje ich dużo więcej. Nie będę ich opisywał, tylko o niektórych wspomnę. Oprócz Costy, Rossiego i Farnese, w Porze na śmierć znaczące role odgrywają: kardynał Michael Denney, jego pomocnik i najbardziej zaufany człowiek w straży watykańskiej Hanrahan, inspektor włoskiej policji Falcone i patolog nazywana Szaloną Teresą. Wszyscy wyżej wymienieni, jak i pozostali bohaterowie utworu, są wielowymiarowi, nieprzewidywalni w swoich zachowaniach oraz trudni do jednoznacznej oceny moralnej. Mają własne tajemnicy i mroczne sekrety. Każdy posiada i zalety i wady, a także usprawiedliwienie własnych poczynań. Dzięki temu Hewson pokazał, że nigdzie, nawet w Watykanie, nie ma kryształowych osób, ale nie ma także ludzi całkowicie złych. I nieważne, czy w grę wchodzą wpływy, finanse, czy gangsterskie porachunki. Autor osadził fabułę Pory na śmierć we Włoszech i w Watykanie, a w zasadzie w różnych miejscach się w nich znajdujących oraz na granicy tych państw, w bliżej nieokreślonej teraźniejszości (wiadomo tylko, że akcja obejmuje trzy miesiące z życia bohaterów: od sierpnia do października). Policjanci muszą zmierzyć się z dużymi problemami administracyjnymi i jurysdykcyjnymi. Nie każdy chce im pomagać, chyba że jest to w jego interesie. Watykan rządzi się swoimi prawami. Rzadko jest mu na rękę angażowanie się osób postronnych. Fabuła skupia się na dwóch wątkach, które się ze sobą przeplatają: morderstwach i sprawach osobistych jednego z ważniejszych bohaterów utworu.
Książka jest wciągająca, dynamiczna oraz pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji. Jest również bardzo brutalna w przedstawianiu przestępstw. Nie potrafiłem się od niej oderwać. Bohaterowie nieraz zaskoczyli mnie niespodziewanymi zachowaniami i skrywanymi tajemnicami. Każdy z nich jest charakterystyczny i pełen sprzeczności, co tylko urealnia fabułę utworu. W powieści występuje także bardzo dużo odniesień do historii chrześcijaństwa, opowieści apokryficznych, sztuki, malarstwa, teologii i filozofii, które sprawiają, że Pora na śmierć jest niezwykle interesującą pozycją. Jako potwierdzenie mogę zacytować ocenę Dallas Morning News: Pasjonująca książka z mnóstwem odniesień do historii i sztuki, nietuzinkowym główny bohaterem i barwnymi postaciami po obu stronach prawa. Takiego kryminału o seryjnym mordercy jeszcze nie było! Nie wyłapałem w Porze na śmierć wielu minusów. Owszem, pewne się pojawiają, ale są one charakterystyczne dla większości wydawanych książek. Zaliczam do nich zwykle: potknięcia językowe, literówki, brak znaków przestankowych, czy przypisów, ale w omawianej książce jest ich naprawdę niewiele. Jednak jeden błąd utkwił mi w pamięci. Podejrzewam, że on wynika z przekładu oryginalnego tekstu na język polski. Mam na myśli określenie kobiety jako „przystojnej”. Kobieta może być: urodziwa, piękna, ładna, zjawiskowa, ale przystojny może być mężczyzna. Przyznam, że ta pomyłka raziła mnie w trakcie lektury. Z zalet, oprócz wyżej wspomnianych, wymienię czytelną czcionkę i oprawę graficzną. Ta druga jest utrzymana w stylu poprzednich utworów Hewsona wydanych przez Marginesy, przez co idealnie pasuje do nich na półce. Już na pierwszy rzut oka można rozpoznać, kto jest autorem książki. Oprócz tego, dla potwierdzenia, na okładce zamieszczono informację, że autor napisał także The Killing (wydane w Polsce jako Dochodzenie). Poza tym na oprawie utworu znalazła się grafika z kolorami włoskiej flagi. Jest to sygnał, że Pora na śmierć należy do serii włoskich kryminałów Hewsona.
Lekturę pierwszego śledztwa prowadzonego przez Nica Costę i Lucę Rossiego polecam wszystkim miłośnikom twórczości Davida Hewsona. Znajdą w niej to, czym do tej pory ich zachwycił: nietuzinkowych, skomplikowanych, zaskakujących bohaterów, napięcie, intrygę, nieoczekiwane zwroty akcji i realistycznie przedstawione ich miejsca, elementy historii, odniesienia do kultury i sztuki. Fani twórczości Dana Browna również mogą poczuć się docenieni, ponieważ Hewson napisał powieść w jego stylu, ale lepszą. Washington Post skomentował ten fakt następująco: Pora na śmierć, podobnie jak Kod Leonarda da Vinci, odsłania mroczne tajemnice Kościoła, ale jest lepiej napisana i bardziej złożona. Co więcej, w odróżnieniu od Dana Browna i większości autorów thrillerów David Hewson potrafi stworzyć bardzo żywe, przekonujące postaci. Myślę, że ta opinia mówi sama za siebie. Z niecierpliwością czekam na kolejne książki należące do włoskiego cyklu Hewsona i jestem ciekawy, czy któryś z reżyserów odważy się zekranizować Porę na śmierć.