Mam ostatnio szczęście do powieści sensacyjnych dziejących się w nowych – przynajmniej dla mnie – okolicznościach. Najpierw porucznik Himekawa, gwiazda tokijskiej policji metropolitalnej, a teraz Karin Müller, towarzyszka porucznik z powieści Davida Younga, przyrównywanych atmosferą do oscarowego Życia na podsłuchu. Niedawno premierę miał drugi tom historii o Karin, czyli Stasi i wilk. Tak tak, kierunek NRD.
Jeśli w tym momencie zmartwiliście się, ale jak to, jeśli się nie czytało części pierwszej, „Stasi i dziecko”, to cóż czynić? Uspokajam wraz z autorem – dwie dotychczasowe książki można czytać osobno, o czym David Young zapewnia we wstępie. A dla tych, którzy nie są jeszcze wtajemniczeni w historię, w części drugiej znajdzie się na tyle dużo wyjaśnień i wspomnień, że nie będzie trudno się odnaleźć. Zwłaszcza, że wraz z porucznik Müller ruszamy do zupełnie nowego miejsca: Halle-Neustadt to duma Republiki Demokratycznej, pokazowe osiedle pełne wysokich bloków z wielkiej płyty, wszystko, by udowodnić kapitalistycznemu Zachodowi, że na Wschodzie robią to lepiej – „socjalistyczny sen na jawie”, kojarzy w myślach Müller, słysząc o miejscu nowego śledztwa. Karin zresztą z chęcią opuszcza Berlin, biorąc pod uwagę, że odsunięto ją od poprzedniego zespołu (nie przyjęła propozycji Stasi, a tajnej policji się nie odmawia), a nowa sprawa może okazać się jej kluczem do powrotu do gry.
Rzeczona nowa sprawa okazuje się być bardzo delikatna: w pokazowym Halle-Neustadt (pieszczotliwie „Ha-Neu”, brzmi bardzo… wietnamsko) giną małe dzieci. Porwanie? Morderstwo? Każda zbrodnia może nie tylko wzbudzić panikę dziesiątek tysięcy mieszkańców, ale przede wszystkim położyć się cieniem na niepokalanej reputacji osiedla. Jakże to, zbrodnia w dumie Republiki… Karen i jej nowi współpracownicy muszą zatem działać przy minimalnej ilości dostępnych środków i pod nieustanną kontrolą Stasi. Śledztwo ciągnie się i ciągnie, znikają kolejne dzieci, poszlak nie przybywa, zaś sama Karen mierzy się nie tylko z wyzwaniami pracy w policji, ale także ze wspomnieniami, które boleśnie wydobyła na jaw sprawa w Ha-Neu.
Bardzo przekonujący jest ten klimat labiryntu blokowisk i numerowanych kompleksów mieszkaniowych w mieście bezimiennych ulic. Maszyna do mieszkania posunięta do granic ludzkiego pojmowania. Spodziewałam się co prawda dużo mroczniejszej opowieści (zwłaszcza kierując się odwołaniem do Życie na podsłuchu, które skądinąd uważam za jeden z najlepszych filmów, jakie dane mi było oglądać), co nie zmienia faktu, że określenie „duszna atmosfera” bardzo tutaj pasuje. Czujne spojrzenie tajnej policji, ocenzurowane akta, tłumione wojenne traumy, które nawet po trzydziestu latach nie przestają dręczyć duszy.
Jest parę niedociągnięć, choć nie bardzo znaczących: jak dla mnie końcówka zanadto przyspiesza w stosunku do środkowej części – powolne tempo pierwszych tygodni śledztwa wydaje się zbyt powolne. Kilka rozwiązań fabularnych trochę mnie zafrapowało jako zbyt nieprawdopodobne, ale że pochodzą raczej z ostatnich scen, to nie będę się nad nimi rozwodzić. Tak czy inaczej, Stasi i wilk to interesująca kryminalna wycieczka w lata 70-te, z przyzwoitą bohaterką i dobrym klimatem. Czytało się!