Nigdy nie wierzyłem w motywacje typu „od nowego roku zacznę…” Albo w zapowiedzi: zostanę kosmonautą i trwanie przy swoim aż do skutku. Takie błyskotliwe samorealizacje pewnie się zdarzają, ale przypuszczam, że większość z nas, w tym ja, nie umie ustawić sobie ścieżki kariery lub celu na długie lata i dzień w dzień konsekwentnie, z wyrzeczeniami i w bólu go realizować. Trzeba szukać innych metod, ustawiać sobie krótsze odległości pomiędzy miejscem, w którym się zaczyna i celem, do którego się dąży.
Jeff Haden, autor książki Mit motywacji, znalazł dla takich jak my prostą receptę:
Prawdziwa motywacja jest wynikiem osiągnięć, a nie ich przyczyną.
W punkt! Choć wszystko jest proste tylko teoretycznie…
Haden ujął mnie taką oto sekwencją: „Większość definicji motywacji zawiera sformułowanie w rodzaju <siła lub wpływ, które powodują, że ktoś coś robi>. Motywacja jest postrzegana jako zapłon, warunek wstępny, coś, co jest niezbędne, żeby w ogóle zacząć działać. Jeśli nie jesteśmy zmotywowani, nie możemy nic zrobić. Gówno prawda. Prawdziwa motywacja pojawia się po starcie. Motywacja nie jest wynikiem wysłuchania przemówienia, obejrzenia filmu czy sfajczenia sobie podeszew stóp. Motywacja nie jest bierna. Motywacja jest aktywna.”
Święte słowa!
Najważniejsza jest umiejętność cieszenia się drobnymi postępami. Radość, którą daje nam każdy kolejny krok na drodze do sukcesu. To on napędza. „Postępy poprawiają nam samopoczucie. Dają nam większą pewność siebie. Uświadamiają nam, jakie mamy kompetencje, a dzięki temu zyskujemy wiarę we własne możliwości.”
Tym samym największą motywacją do działania stają się nasze sukcesy. Nawet najmniejsze. Mój pierwszy zgubiony kilogram wagi, po wielu wcześniejszych nieudanych próbach, wprawił mnie w stan euforii! Pierwszy nasz tekst na tym blogu podniósł pod niebo endorfiny! To działa! Chce się żyć w takich chwilach, chce się pracować, chce się robić wszystko, nawet jeśli… czasem się po prostu nie chce lub gdy przychodzą chwile zwątpienia. Ale później pojawia się kolejny impuls, znów działają endorfiny, znów się chce!
Niepotrzebny jest żaden coach
Śmieszą mnie ci trzydziestoletni pyszałkowie, którzy stają na stadionach, w arenach, podłączają się do mikroportów i uczą jak żyć. Hurtem. Wszystkich zgromadzonych. Pchają ich myśli w jednym celu, nie widząc, że jeden jest podatny, inny wątpiący, jeden dłubie w nosie, drugi chłonie całą wiedzę i nie potrafi nic z nią zrobić.
Trenują nasze myśli przez Internet, mając jednolite „dobre rady” dla każdego z nas, bez wyjątku, bez różnicowania charakterów, mentalności, wieku, życiowych doświadczeń. Nie odczuli na własnej skórze chorób, porażek, śmierci najbliższych, ciężaru odpowiedzialności, nie urodzili i nie wychowali dzieci, nie odejmowali sobie od ust i nie wychodzili z prawdziwego dołka, ale – nauczają. Budują osobistą markę „trenerów”, „personal coachów” i „doradców”.
Nie mówię, że nic nie potrafią – uznaję jedynie, że na mnie to nigdy nie zadziała. Książka Jeffa Hadena też nie stanowi dla mnie impulsu – ona w piękny, pełen pasji sposób porządkuje moje myśli o drodze samorozwoju. Jego zdaniem kluczem może być siła woli, która – to ciekawe spostrzeżenie – coraz częściej bywa owocem sukcesu. Łatwo utrzymać ster, kiedy czujesz zadowolenie z tego co robisz! Silna wola przychodzi sama albo…
Albo trzeba spróbować jej dopomóc. Tu również Haden ma dla nas kilka cennych rad: wyeliminuj konieczność dokonywania wyborów, podejmuj decyzje dzisiaj bez odkładania ich do jutra, rób najpierw to co najtrudniejsze, często ładuj swoje akumulatory (jedz zdrowo!), zrób coś co przypomni ci o celach długofalowych, wyeliminuj pokusy…
Wyeliminuj pokusy… Hmmm…
Łatwo powiedzieć? Łatwiej, jeśli się poczyta, jak robią to inni, a jeszcze łatwiej, kiedy zrozumiesz jaki mechanizm steruje naszymi działaniami. Bardzo mi się podoba jego koncepcja przeobrażania rzeczowników w czasowniki… Słowo „pomysł” jest, jak wiadomo, rzeczownikiem. Ale mówiąc szczerze żaden pomysł nie istnieje zanim nie zacznie się go wdrażać, zamieniać w czyn! Prawdziwe pomysły to zatem czasowniki – myśli zrealizowane lub będące w trakcie realizacji…
Za dużo w tym pokrętnej filozofii? Nie u Hadena! Prostym językiem, dowcipnie i z biglem, objaśni Ci, że większość Twoich znakomitych pomysłów nigdy nie została zrealizowana, ponieważ… nigdy nie zaczął się proces ich realizacji! Takie pomysły to zaledwie pobożne życzenia. „Mam pomysł” to tylko myśl, nie pomysł. Stąd prosty wniosek:
„Nigdy nie osiągniesz żadnego celu, jeśli będziesz czekać zamiast zabrać się do realizacji. Sama skłonność do działania nie wystarczy.”
Jeff Haden pisze o micie motywacji z dużą lekkością i opierając się na własnym przykładzie lub przykładzie działań swoich przyjaciół i znajomych. Nie poucza, nie narzuca swojego zdania, pozwala czytelnikowi samodzielnie wyciągać wnioski, konfrontować swoją postawę z jego wskazówkami.
Jest jednym z najpopularniejszych felietonistów i influencerów, udziela się w serwisie LinkedIn, pisze do The Huffington Post, Time, Business Insider, napisał kilkadziesiąt książek. To łatwo poznać w tej książce po sposobie narracji, prowadzeniu czytelnika, dialogu z nim.
I najważniejsze – nie poucza: co i jak masz zrobić. Pisze o tym, co może być skuteczne, ile zależy od naszego nastawienia, jaka jest rola planu, silnej woli, a przede wszystkim konsekwencji. Czyta się to dobrze i z prawdziwą przyjemnością – książka poradnicza pisana bez emfazy to ciągle u nas rzadkość. Polecam!