Recenzja ukazała się na blogu „Myśli i słowa wiatrem niesione”.
Kryminalna seria z Fabianem Riskiem jest jedną z nielicznych, które czytam na bieżąco. Stefan Ahnhem podbił moje serce debiutancką Ofiarą bez twarzy i od tego czasu niecierpliwie czekam na kolejne tomy. Motyw X jest czwartym z nich.
Ślepa nienawiść
Stefan Ahnhem mocno osadza fabułę w szwedzkich realiach, na pierwszy plan wysuwając ważny problem społeczny. Imigrantów z krajów muzułmańskich. Już od pierwszych stron, kiedy to ekipa helsingborskich śledczych wydobywa z pralki ciało syryjskiego chłopca, otrzymujemy wyraźny sygnał, że do tego tematu stale będziemy wracać, a może nawet w ogóle się od niego nie uwolnimy. Nawet jeśli któryś z policjantów uzna, że to okrutne morderstwo niekoniecznie musiało mieć podłoże rasistowskie, to trudno znaleźć inny motyw. Bo czym wytłumaczyć takie okrucieństwo? Kto i dlaczego mógłby umieścić dziecko w pralce i uruchomić urządzenie? Kto mógłby chcieć w tak potworny sposób zabić jedenastolatka?
Ta scena, w której technicy usiłują wydobyć z bębna ciało wygięte w niemal idealny okrąg, stanie się punktem wyjścia nie tylko śledztwa, ale i refleksji na temat problemu imigrantów z Bliskiego Wschodu. Stefan Ahnhem prezentuje postawy zarówno tych, którym nie brak współczucia wobec przybyszy, jak i tych, którzy za wszelką cenę chcą oczyszczenia kraju z obcych. Płonie pobliski ośrodek dla uchodźców, płonie siedziba Szwedzkich Demokratów. Ktoś wyzywa Żydów od najgorszych, tu i tam pojawiają się swastyki. Nienawiść ma się coraz lepiej. Zaślepia.
Fascynacja
Szwedzki pisarz podrzuca trop rasistowski, ale nie zamyka się na inne możliwości. Czytelnik jest o kilka kroków przed śledczymi, bo ma okazję towarzyszyć mordercy i przyglądać się kolejnym fazom przygotowań do popełnienia zbrodni.
Podczas gdy policja działa nieco po omacku, gdy pochyla się nad ciałem chłopca, zwłokami pracownika supermarketu, a następnie nad innymi problemami, czytelnik zostaje wciągnięty do gry, w której pozostaje mu rola biernego, bezradnego widza. Zasady tejże gry są bezwzględne, a motyw czarnego charaktery wyjątkowo trudny do przełknięcia. Jednocześnie jest w tym wszystkim coś fascynującego, coś z hazardowego dreszczu pochylających się nad ruletką. Jakiś rodzaj niezdrowej ekscytacji, połączonej z niepewnością dalszego przebiegu rozgrywki oraz pewnością co do chęci zwycięstwa.
Nadwątlone relacje
Stefan Ahnhem kładzie nacisk na jeszcze jeden motyw. Relacji międzyludzkich. Rodzinnych, partnerskich. W serii o policjancie Fabianie Risku, sam Fabian przez pewien nie bierze udziału w śledztwie. Po dramatycznych wydarzeniach, na zasłużonym urlopie, próbuje odbudować rodzinę, która obecnie składa się z czterech odrębnych, wrogo do siebie nastawionych elementów. Łatwo nie będzie, zwłaszcza, że policjant prowadzi prywatne śledztwo w sprawie, w której o morderstwo podejrzewa kolegę z pracy. Działać musi dyskretnie, bo i sprawa jest delikatna. Gdy dołączy do śledztwa, od którego Motyw X się zaczyna, dla rodziny będzie miał jeszcze mniej czasu. Tymczasem od tragedii jest zaledwie krok.
Także inni bohaterowie dostają na barki ciężar problemów tak zawodowych, jak i prywatnych. Zawiedzione zaufanie, alkoholizm czy znalezienie się na celowniku grupy faszystów to część z nich. Emocjonalnie więc łatwo nie będzie, a niepokój będzie tym większy, im bliżej finału tej historii.
Sporo w tej powieści uprzedzeń i nienawiści, niszczących niedopowiedzeń i kłamstw, kruchych relacji, trudnych emocji, rozczarowań, niczym nieuzasadnionego okrucieństwa.
W finale natomiast dostajemy kilka odpowiedzi i cliffhanger. Po takim zakończeniu nie sposób nie czekać na kolejny tom.