Wybitny polski kompozytor i dyrygent ceniony na Zachodzie, przemilczany w kraju.
Kompozycje Panufnika publiczność przyjmowała owacjami w prestiżowych salach koncertowych świata. Ale nie w Polsce. Tu przez ćwierć wieku od ucieczki kompozytora jego muzyka była zakazana, a on szkalowany. Także dziś lepiej zna go Anglia niż Polska, za którą tęsknił pół życia i której dedykował większość utworów. Gdy był dzieckiem, matka wyśniła jego spotkanie z angielską królową. Pod koniec życia jako pierwszy polski artysta otrzymał z rąk Elżbiety II tytuł szlachecki. Syn skrzypaczki i lutnika muzykę dostał w genach, a od losu talent. Przed wojną zdążył skończyć konserwatorium i wyjechać po nauki do mistrzów w Wiedniu, Paryżu i Londynie. Wrócił, by opiekować się rodziną.
Okupację przeżył, grając z Witoldem Lutosławskim w kawiarniach i komponując patriotyczne pieśni (m.in. Warszawskie dzieci). Po wojnie rzucił się w wir odbudowy życia filharmonicznego. Władza ludowa hołubiła go i uważała za najlepszego kompozytora, ale nie pozwalała mu komponować tak, jak chciał. W połowie życia wybrał wolność na emigracji.
Pisał na zamówienie m.in. Yehudiego Menuhina i znakomitych orkiestr: Londyńskiej, Bostońskiej i Chicagowskiej. Na chwilę oderwał się od komponowania, aby spisać wspomnienia (Methuen, 1987).
– Całe życie był żarliwym polskim patriotą – zaświadcza Lady Camilla Jessel Panufnik, żona kompozytora, dzięki której zaczął na powrót tworzyć. Do opowiedzianej przez niego historii życia dodała epilog i włożyła mnóstwo serca, by książka ukazała się w stulecie jego urodzin – Roku Andrzeja Panufnika.