Historia powstania tej książki jest bardzo interesująca. Maciej Karpiński przez wiele lat pracował nad scenariuszem filmowym opartym na wątkach biografii Marii Skłodowskiej-Curie. Ale nawet i tutaj, zgodnie zresztą z decyzją innych osób z zespołu filmowego, zabrakło miejsca na ważny epizod w życiu uczonej – pozamałżeński romans. Film nie powstał, jednak autor zdecydował się zająć tym „osieroconym” wątkiem.
Jest to więc istotne wypełnienie „białej plamy” w biografii naszej wielkiej rodaczki. Większość najważniejszych książek – autorów zarówno polskich, jak i zagranicznych – o Marii Skłodowskiej-Curie całkowicie przemilcza jej związek z Paulem Langevinem. Nawet wnikliwa biografia „z pierwszej ręki” córki Ewy Curie nie wspomina o tym prawie nic, jeśli nie liczyć mocno zawoalowanej i trudnej do rozszyfrowania aluzji. Można powiedzieć, że to wydarzenie z życia słynnej uczonej zostało całkowicie wyparte – przez wszystkich.
Maria i Paul nie jest jednak biografią, ale powieścią. Znakomitym pomysłem jest ciekawy i zaskakujący zabieg stylistyczny autora, by narratorem uczynić Jeana Perrina, fizyka, przyjaciela zarówno państwa Curie jak i Paula Langevina. Historia zyskuje przez to osobisty, pełen empatii wydźwięk, a zarazem daje nam tutaj szczególnie ważny wnikliwy i wewnętrzny wgląd w rozgrywające się dramatyczne wydarzenia.
Przypomnijmy je w skrócie – tuż po tragicznej śmierci Paula Curie w wypadku, Maria odnajduje uczuciowe porozumienie z Paulem Langevinem, kolegą-naukowcem, którego znała od lat. Łączy ich silna intelektualna więź, nie brak także pasji i namiętności. Tyle, że Langevin jest żonaty, ma czwórkę dzieci. To w tamtych czasach wystarczyło, aby oboje skazać na śmierć społeczną. Jak się okaże, opinia publiczna nie miała litości zwłaszcza wobec Marii – bo kobiecie, w dodatku cudzoziemce, wolno było o wiele mniej.
We Francji rozpętało się z tego powodu prawdziwe piekło, podszyte nacjonalistyczną i antysemicką histerią. Sprawa romansu wybitnych naukowców została przedstawiona jako żydowski atak na „wielką Francję”. Atak „kliki ciemnej, głównie semickiej i hugonockiej, która swą wrogość i stronniczość ukrywa pod płaszczykiem znakomitych dzieł, bądź pozornie naukowych kłamstw”, jak ówcześnie pisano. Trzeba też pamiętać, że ta awantura miała miejsce kilka lat po zakończeniu sprawy Dreyfusa, żydowskiego oficera, niesłusznie oskarżonego o zdradę Francji, później oczyszczonego z zarzutów. Przez Francję przetoczyła się burza kłamstw i oszczerstw pod adresem niewinnego wojskowego.
Nie będzie przesadą stwierdzić, że afera z udziałem Marii Skłodowskiej-Curie i Paula Langevina nazywana była „nową sprawą Dreyfusa”. Polską uczoną chciano wydalić z kraju, protestowano przed jej domem, w prasie wydano na nią wyrok skazujący, jako na tę, która niszczy prawdziwą francuską rodzinę, odbierając ojca bezbronnym dzieciom. Gazety prześcigały się w manipulacjach, przekraczając wszelkie granice: nawet z wypadku Paula Curie próbowano zrobić samobójstwo – rzekomo miałby to uczynić, zrozpaczony zdradami żony.
Podczas apogeum ataków na Marię, wydarzyła się rzecz bez precedensu: przyznano jej po raz drugi nagrodę Nobla. Nikt wcześniej nie dostąpił takiego wyróżnienia. We Francji, zamiast skupić się na doniosłości jej naukowych dokonań, osądzono: w TAKICH okolicznościach absolutnie nie wypada, aby uczona jechała do Sztokholmu i osobiście odebrała nagrodę. Co na to ona sama? „Oczywiście, że pojadę, bo między moją pracą naukową a życiem prywatnym nie ma żadnego związku”. Nie ugięła się też przed presją opinii publicznej, by wyjechała z Francji: „nie dam im tej satysfakcji”. Na uwagę zasługuje też fakt, że Maria doświadczyła daleko idącej pomocy i zrozumienia ze strony swoich przyjaciół, szczególnie z kręgu nauki, także Jeana Perrina i jego rodziny. Nie dopuścili do tego, aby Marię oficjalnie wezwano do opuszczenia kraju. Albert Einstein napisał do niej list, pełen słów wsparcia i otuchy.
Siła charakteru Marii została w powieści przeciwstawiona słabości jej kochanka, Paula. Nie ulega wątpliwości, że jego małżeństwo już było rozbite, zanim zaczął się jego związek z Marią. Jego żona Jeanne nie mogła bardziej się od niego różnić. Pozbawiona intelektualnych horyzontów, absolutnie nie ceniła jego pracy naukowej ani dokonań. Langevin stale słyszał od niej wyrzuty, że „w przemyśle zarobiłby większe pieniądze”, był też ofiarą fizycznej przemocy ze strony Jeanne. Czy można się dziwić, że duszący się w domowym piekle Paul próbował znaleźć ukojenie i oparcie w Marii, która przecież rozumiała go doskonale jak nikt inny? A jednak nie potrafił otwarcie sprzeciwić się bezwzględności żony, która posunęła się nawet do wykradzenia prywatnych listów Marii do niego i opublikowania ich w prasie.
Czy była to – dostrzegana zresztą przez Marię – słabość Paula? Czy może było po prostu tak, te dramatyczne wydarzenia rozgrywały się w okowach ówczesnych obyczajów, gdzie rozwód był skandalem i skazywał na społeczny ostracyzm? To dlatego za cenę hipokryzji ważniejsza była ochrona trwałości „prawdziwej rodziny”. Dziś, z perspektywy czasu jesteśmy w stanie dostrzec ten dramat, a także doskonale rozpoznać mechanizmy rządzące eskalowaniem atmosfery sensacji przez media. To dlatego wtedy widziano tylko nieszczęście żony i dzieci, którym „przybłęda z Polski” odbiera męża i ojca.
Książka Macieja Karpińskiego napisana jest pięknym, budzącym emocje językiem. I choć koncentruje się głównie na wątku romansu Marii Skłodowskiej-Curie i Paula Langevina, jest jak najdalsza od atmosfery „magla” i brukowca. Trzeba z uznaniem podkreślić, że autor zadbał też o to, aby przypomnieć nam wszystkie najważniejsze szczegóły z prywatnego i naukowego życia uczonej. Komponują się w powieść pełną głębi i literackiej urody. Dopiero teraz uzyskujemy pełnowymiarowy portret Marii Skłodowskiej-Curie, bez niepotrzebnych przemilczeń. Często powtarzane stwierdzenie, że była kobietą wyprzedzającą swoje czasy nabiera w Marii i Paulu całkiem nowego wymiaru i nareszcie w pełni je rozumiemy.