„Dlaczego tak łatwo przegapiamy nieliczne, naprawdę ważne momenty w życiu? – pyta Cabré. Proszę nie przegapić tej naprawdę mądrej powieści!” – Michał Nogaś, Program 3 Polskiego Radia
Ta miła kolacja miała być dla Miquela szansą na oderwanie się od czarnych myśli po pogrzebie przyjaciela, a tymczasem wszystko – potrawy, obsługa, goście, a przede wszystkim niefortunnie wybrany lokal – sprzysięgło się, by wieczór stał się koszmarem. W modnej restauracji, do której został zaproszony, mieścił się niegdyś jego dom rodzinny. I choć Miquel stara się o tym nie myśleć, duchy przeszłości wychodzą ze wszystkich zakamarków.
Mężczyzna staje przed trybunałem pamięci. Mierzy się z dwustuletnią historią rodziny, skandalem w tle, swoimi czynami z czasów, gdy walczył w partyzantce miejskiej, i rozlicza powojenną Hiszpanię – a także siebie – z doznanych krzywd, popełnionych błędów i niespełnionych miłości.
Tutaj, podobnie jak w Wyznaję, znaczącą rolę gra muzyka. Wokół niej kręci się życie bohaterów, ona nadaje ton zdaniom. Także z tego powodu Jaume Cabré uważa Cień eunucha za jedną ze swoich najbardziej udanych powieści.
Wywiad ukazał się na portalu entertheroom.pl
Jego powieści zostały przetłumaczone na ponad dwadzieścia języków, są międzynarodowymi bestsellerami, jednak jego ojczyzną i scenerią książek jest nieodmiennie Katalonia. Nam Jaume Cabré opowiada o tym, czy wierzy w przeznaczenie, jak znajduje spokój, pisząc o ciemnych kartach historii i jak literatura pomaga stać się bardziej ludźmi.
Jestem tu trochę przez przypadek, zastępuję kolegę. Bardzo się z tego cieszę, bo jestem wielką fanką pana książek. Przypadek i przeznaczenie odgrywają w pana książkach dużą rolę, czy można w związku z tym powiedzieć, że wierzy pan, że wszystko jest nam z góry pisane?
Nie wierzę w przeznaczenie ani w to, że wszystko jest z góry zaplanowane. Natomiast bardzo mi to pasuje jako pisarzowi. Jeżeli planuję koniec dla jakiegoś bohatera, to z punktu widzenia książki dodaje to tej postaci tragizmu. Dla mnie przeznaczenie jest więc nie tyle częścią rzeczywistości, co elementem powieści, sposobem na budowanie napięcia.
Pańskie książki zostały przetłumaczone na ponad dwadzieścia języków i są bestsellerami na całym świecie. Jaki jest pana zdaniem sekret ich sukcesu?
Nie wiem, ale wiem, że dużo wymagam od swoich czytelników. Moje książki nie są łatwe, podnoszę bardzo wysoko poprzeczkę oczekiwań wobec nich. Do tego stopnia, że zarówno przy Wyznaję, jak Głosach Pamano obawiałem się, że mogę stracić czytelników, bo to nie są łatwe książki. Dlatego zaskakuje mnie, że znajduję fanów wszędzie. Jestem bardzo szczęśliwy, że moje książki spotykają się z takim entuzjastycznym odbiorem w Polsce.
Katalońska literatura generalnie cieszy się w Polsce popularnością. Jak pan myśli, dlaczego tak jest?
Nie wiem, to pytanie powinno być chyba skierowane do polskich czytelników.
Może jest tak ze względu na pewne podobieństwa w naszej historii?
Być może. Teraz nasze kraje są w różnych sytuacjach. Wy jesteście w stabilnym okresie, my w trudnej sytuacji, której rozwiązaniem będzie, mam nadzieję, niepodległość. Katalonia, tak jak kiedyś Polska, zmaga się z okupacją, musi walczyć o niepodległość. U was po wielu wojnach zapanował spokój, ale myślę, że pewne podobieństwa pozostały oraz są widoczne w naszej i waszej mentalności, w przywiązaniu do historii.
Pisze pan dużo o naturze człowieka, wydaje się ona pana fascynować. Pisze pan też o okrucieństwie, ale można mimo to odnieść wrażenie, że uważa pan, że człowiek jest z natury dobry.
Tak, ale to wniosek, do którego czytelnik powinien dojść sam. Ja takiej konkluzji nie zaplanowałem. Kiedy zaczynam pisać, zaczynam snuć historię bohaterów, ale nie myślę o takich ambitnych celach, jak poruszanie fundamentalnych kwestii. Uważam, że sprawy, o które pytasz, wyciągnięcie pewnych wniosków – to rola czytelników. Ja zostaję trochę na marginesie, działanie pozostawiam czytelnikom. W sztuce jest wiele kwestii, które oddziałują na poziomie podświadomości i zadaniem odbiorcy jest nadanie im sensu.
Daje pan czytelnikom dowolność interpretacji?
Oczywiście!
Jest pan Katalończykiem i pańskie pochodzenie jest bardzo mocno wyczuwalne w pana książkach. Czy uważa pan, że miejsce, z którego pochodzimy, w pewien sposób nas określa?
Tak, określa nas jako osoby, ale też jako członków społeczeństwa. Niezależnie od pochodzenia, w przypadku pisarzy czy ludzi, którzy coś tworzą, zazwyczaj jest tak, że to, co robią oraz opowiadane przez nich historie krążą wokół miejsc, które dobrze znają.
Powiedział pan kiedyś, że jedno zdanie z Głosów Pamano zainspirowało pana do napisania Wyznaję. Czy to znaczy, że pana książki zostają w pana głowie jeszcze długo po publikacji, że wciąż pan o nich myśli?
Tak, zawsze coś we mnie zostaje. Nawet, kiedy powieść jest już opublikowana, czy w rękach wydawcy. Myślę, że dzieje się tak dlatego, że pisanie książki to w moim przypadku bardzo długi proces – Głosy Pamano pisałem przez siedem lat. Dlatego bohaterowie czy wydarzenia z powieści zostają ze mną na długo. Ale też nie zaczynam następnej powieści, dopóki nie zerwę z poprzednią.
Pisze pan o trudnych sprawach, ciemnych kartach historii. Czy pisząc o takich tragediach jest pan w stanie normalnie funkcjonować? Ma to wpływ na pańskie życie?
Prowadzę normalne życie, bardzo dużo pracuję. Ale prawda jest taka, że bardzo wiele historii, które opisuję, dokumenty, które czytam przy powstawaniu książek, bardzo mnie poruszają. Jeżeli mówimy o przeznaczeniu, to jest też tak, że los, który planuję dla swoich bohaterów, również mnie porusza. Myślę: biedak, co się z nim stanie?
A ma pan sposób, żeby nie wpływało to zbytnio na pański nastrój, żeby odreagować?
Zawsze się zastanawiam, jak to jest z lekarzami czy pielęgniarkami, którzy pracują na oddziałach intensywnej terapii. Jak to jest, że wracają do domu i nie są wiecznie przygnębieni? Mój brat jest lekarzem i zawsze, kiedy się z nim spotykam, jest bardzo wesoły, opowiada dowcipy... Myślę sobie wtedy: kurczę, masz dziś za sobą tyle operacji, przecież nie wiesz, czy wszystkie poszły dobrze, czy ci ludzie przeżyją, a jesteś w takim świetnym nastroju. To jest dopiero wysiłek! Moja praca to przy tym drobnostka.
No tak, tamci ludzie są prawdziwi, ale też pańscy bohaterowie nie są oderwani od rzeczywistości, są inspirowani wydarzeniami historycznymi…
Nie jest tak, że to, co dzieje się z moimi bohaterami mnie nie porusza. Jednak to, co ma na mnie największy wpływ, co wytrąca mnie z równowagi, to kiedy coś mi nie wychodzi. Wtedy naprawdę jestem w złym nastroju.
Napisał pan też kiedyś, że sztuka rodzi się z frustracji, że nie można tworzyć, będąc szczęśliwym. Czy to znaczy, że artysta nie może być szczęśliwy?
Artysta jako osoba może być szczęśliwy lub nie. Uważam jednak, że sztuka pochodzi z wcześniejszego braku satysfakcji. Sztuka jest rodzajem nieporozumienia pomiędzy pragnieniem a rzeczywistością.
A pan jest szczęśliwy?
Jestem ogromnym szczęściarzem. Zmierzam się na co dzień z problemami społecznymi czy politycznymi, z powodu sytuacji, w której znajduje się mój kraj, ale jeśli chodzi o moją rodzinę czy moje otoczenie, mogę powiedzieć, że jestem ogromnym szczęściarzem. Jestem szczęśliwy, że mam pracę, którą lubię, że jestem tutaj i z tobą rozmawiam.
Myśli pan, że pisarz ma odpowiedzialność społeczną większą niż inni ludzie?
Pisarz ma taką samą odpowiedzialność społeczną jak każdy inny człowiek. Jedyna różnica polega na tym, że ponieważ jest osobą publiczną, to, co mówi czy jak się zachowuje ma większy rozgłos, odbija się większym echem. Ale to jest bardzo indywidualna kwestia, zależy od danej osoby, do jakiego stopnia chce się zaangażować w to, co dzieje się wokół nas.
Uważa pan, że literatura może zmieniać świat?
Obawiam się, że to trudne. Literatura może pomóc nam stać się bardziej ludźmi, może stać się dla nas pocieszeniem. Mnie jako czytelnikowi to się zdarzało, książki często przynosiły mi ukojenie w trudnych chwilach. Natomiast myślę, że na poziomie społeczeństwa jest to bardziej skomplikowane.
Chciałam jeszcze zapytać o kwestie techniczne. Czasami ucina pan zdania w dziwnych miejscach, nie używa pan interpunkcji. Dlaczego?
Wy, Polacy, czytacie moje powieści w odwrotnej kolejności, najpierw ukazały się te najnowsze. Takie interpunkcyjne triki to zabieg, który udoskonalałem od początku swojej kariery. Za pięć lat, kiedy w Polsce ukażą się wszystkie moje powieści, spotkamy się znowu, zapytasz mnie o to samo i wtedy na przykładzie każdej książki wytłumaczę ci, jak ewoluował mój styl, jak doszedłem do tego, co możesz zaobserwować w moich dwóch najnowszych powieściach.
W takim razie czekam z niecierpliwością!
Recenzja ukazała się na blogu soy-como-el-viento.blogspot.com
„Czasami się zastanawiam, jak ściany naszego domu wytrzymują tyle śmierci, tyle cierpienia i tak niewiele radości, bo mam wrażenie, że jeśli chodzi o szczęście, takie prawdziwe, niewiele go zaznaliśmy w domu Gensana”.
Od momentu, w którym na polskim rynku wydawniczym pojawiła się powieść Wyznaję, katalońskiego pisarza Jaume Cabré, niecierpliwie czekam na kolejne książki tego autora. Cztery lata, cztery powieści. Każda inna, każda fascynująca. Nie wyobrażam już sobie roku, w którym nie będę wyczekiwać kolejnej książki Katalończyka i niecierpliwe oczekiwać listonosza, który mi ją dostarczy.
Powieść pełna muzyki
Nad Cieniem eunucha, który premierę miał niespełna dwa tygodnie temu, Jaume Cabré pracował ok. sześć lat. Polski przekład pojawił się dwie dekady po publikacji oryginału. Ta wielowątkowa opowieść o kilku pokoleniach katalońskiej rodziny przemysłowców, wypełniona jest muzyką. W tle słychać preludia Chopina czy nokturn Johna Fielda. Serca (a przynajmniej jedno serce) drżą, gdy na scenie pojawia się pewna skrzypaczka, a główny bohater jest melomanem prywatnie i krytykiem muzycznym zawodowo.
Tyle o tle, a co na pierwszym planie? Wspomnienia, rozliczenia, wychodzące na jaw tajemnice. Cienie przeszłości snujące się po utraconym domu, miejscu pełnym wspomnień i duchów.
Duchy tego domu, czyli ciężar przeszłości
„Gdy wszystko już minęło, siedząc na wprost ciemnych oczu i doskonałej cery Júlii, zadałem sobie pytanie, w którym dokładnie momencie przegrałem własne życie”. Júlia jest dziennikarką, koleżanką z pracy Miquela Gensany Giró, głównego bohatera Cienia eunucha. Chce napisać artykuł o niedawno zmarłym przyjacielu kolegi i w tym właśnie celu umawiają się w restauracji. Wspomnienia o Bolósie, Nieodłącznym Przyjacielu Gensany, polityku, który niegdyś działał w konspiracji pod pseudonimem Franklin, z którym naszego bohatera sekrety i łączyły, i dzieliły jednocześnie, to jednak ułamek tego, co będzie zaprzątać głowę dziennikarza muzycznego z czasopisma Czasopismo, Miquela o wielu przydomkach, przytłoczonego tajemnicami i dramatami rodzinnymi, człowieka, który mógłby zaśpiewać znowu w życiu mi nie wyszło, gdyby tylko Budka Suflera zechciała przetłumaczyć ową frazę na kataloński.
Pechowo się zdarzyło, że Júlia zupełnie nieświadomie wybrała najgorszy możliwy lokal na to spotkanie. Może i elegancki, może i polecany, ale sprawiający, że zły dzień Miquela staje się dniem jeszcze gorszym. I nie chodzi tu o kelnera posyłającego ironiczne spojrzenia, o dość wysokie ceny, nieumiejętność doboru wina czy skrytykowaną próbę zamówienia dorsza, podczas gdy restauracja słynie z mięs zupełnie innego rodzaju i takie też powinno się w nim zamówić.
„Cóż mógłbym powiedzieć: moja droga Júlia przywiozła mnie właśnie do mojego rodzinnego gniazda, do Gensany, domu, w którym się urodziłem, rosłem, płakałem i marzyłem. Domu, z którego uciekłem, kiedy przyszedł czas”. Domu utraconego w wyniku konfliktów i niefortunnych decyzji. Domu, pełnego duchów przeszłości, czających się po kątach wytartych przez siedem pokoleń rodziny Gensanów. Domu pełnym osobistych wspomnień, intymnych przeżyć, dwustu lat historii, która teraz znana jest tylko nielicznym. Inni w tym miejscu widzą jedynie elegancką, uroczą restaurację, Miquel przytłaczającą przeszłość.
Rozliczenie
Ten obiad uruchamia lawinę wspomnień, która zdumiała towarzyszkę Miquela, a ten - choć niczym święty Piotr - trzykrotnie wyparł się przynależności do miejsca spotkania - mówił i mówił, i mówił. Erudyta, niespełniony artysta, miłośnik muzyki ze złamanym sercem i bez większych nadziei, na zapewnienie kontynuacji rodu, wylewa z siebie żale i sekrety, wspomnienia z czasów partyzanckich i miłosne uniesienia. Jego opowieść przeplata się ze wspomnieniami wuja, dzięki któremu poznajemy tę część historii, której Miquel nie mógł być świadkiem. Otrzymujemy więc kompletną opowieść o rodzinie Gensanów, intrygującą, wciągającą, pełną małych i wielkich dramatów.
Cień eunucha budują porażki. Zawodowe i prywatne. Uczuciowe i rodzinne. Pełno w nim rozczarowań, zawiedzionych nadziei, złamanych serc i trudnych relacji. To gorzka opowieść człowieka przegranego, który rozlicza się z przeszłością nie tylko swoją, ale i całej familii, a konkluzja nie napawa optymizmem.
„Człowiek cierpi, bo umysł nakłania go do sceptycyzmu, zwłaszcza kiedy sobie uświadomi, że rzeka życia z czasem zatonie w śmierci, a zakochiwanie się z czasem doprowadzi do samotności i do tęsknoty za uczuciem szalonym, gwałtownym i irracjonalnym, które tak bardzo przypomina szczęście”.
Językowo Cieniowi eunucha bliżej do Wyznaję, niż Głosów Pamano czy Jaśnie pana, choć nie ma tu aż tak skomplikowanych przeskoków w czasie i przestrzeni, za to licznie pojawiają się zmiany pomiędzy narracją pierwszo- i trzecioosobową. To był pierwszy eksperyment tego typu, który autor zastosował w swojej twórczości. Później, z powodzeniem, autor kontynuował go w Wyznaję (Cień eunucha powstał wcześniej), uznając, że to ci subiektywne lepiej brzmi w pierwszej osobie, a to co obiektywne - w trzeciej.
Mimo zastosowania tego nietypowego zabiegu, powieść czyta się świetnie, choć bywa, że erudycyjne popisy autora każą mocno zwolnić tempo i ze wzmożonym skupieniem śledzić tekst. Liczne są tu nawiązania muzyczne czy literackie. Główny bohater, niespełniony artysta, nie potrafi znaleźć sobie miejsca w żadnej artystycznej niszy. Brak umiejętności w tym kierunku sprawia, że pozostaje mu rola dziennikarza, obserwatora, widza, słuchacza, badacza, krytyka. Kogoś, kto pyta, a nie jest przepytywany. Kogoś, kto podziwia, zamiast gromadzić wokół siebie rzeszę fanów. Kogoś, kto może oceniać, opiniować, ale sam nie bardzo ma co ocenie poddać. Kocha poezję, muzykę, malarstwo, ale nie potrafi tworzyć w żadnej z tych dziedzin. I to go boli, to go uwiera. Męczy go fakt, że o artystach się mówi, artystów się zna. Nikt ze znajomych Miquela nie wie jednak kim jest Steiner, nikt nie kojarzy nazwiska krytyka i wcale się owej niewiedzy nie wstydzi.
„Kiedy krytyk odwraca się, widzi za sobą cień eunucha” - mówi Gensana, używając tego samego sformułowania, jakiego Steiner użył po lekturze Dostojewskiego. „Kto chciałby być krytykiem, gdyby mógł być pisarzem” - dodaje z goryczą.
Przeczytajcie koniecznie!
Wśród inspiracji, które przyczyniły się do powstania powieści Cień eunucha, znajdują się koncert skrzypcowy pamięci anioła Albana Berga oraz... pewien dom. Istnienie tego powieściowego nie jest bowiem literackim wymysłem. Podobny los spotkał budynek mieszczący się nieopodal domu rodzinnego autora, który z lokalu mieszkalnego zmienił się w restaurację.
Główny bohater powieści, urodził się dokładnie w dniu, w którym na świat przyszedł jego twórca. Dzięki temu, autor mógł się z nim podzielić częścią obserwacji i przeżyć swoich oraz swoich przyjaciół. Dzięki temu otrzymujemy wiarygodny obraz Barcelony i Katalonii, ciekawy zwłaszcza w tych momentach, kiedy autor bierze na tapet okres dyktatury Franco.
Każda kolejna powieść Jaume Cabré jest dla mnie ucztą literacką i na każdą kolejną czekam niecierpliwie. Z Cieniem eunucha nie było inaczej. Sporo tu emocji, jest muzyka w tle i odrobina barcelońskich pejzaży, są gorzkie refleksje o życiu, utraconych szansach, błędnych decyzjach, zbyt mocno pielęgnowanych urazach. O nieśmiertelności, która nie każdemu jest pisana.
„Według mnie są trzy sposoby na nieśmiertelność, których się dorobiliśmy: dzieci, sposób najczęściej stosowany, religia, sposób najbardziej prestiżowy, i sztuka, sposób najbardziej ze wszystkich wysublimowany”.
Miquel także dostał swoją szansę na nieśmiertelność. Dzięki powieści Cień eunucha Jaume Cabré, którą serdecznie Wam polecam.
***
Książkę polecam
miłośnikom wielowątkowych powieści
szukającym wątku tajemnic rodzinnych
ceniącym piękny język
poszukującym powieści z Barceloną w tle
Wywiad ukazał się na portalu lubimyczytac.pl
Są książki, które nie pozwalają o sobie zapomnieć, zmieniają nasze widzenie świata. Są autorzy, dla których pisanie stanowi sens życia, bo oddają czytelnikowi cząstkę siebie. Takie właśnie księgi zbójeckie pisze Jaume Cabré. Krytycy zarzucają mu, że jego powieści są pompatyczne, że daje zbyt łatwe odpowiedzi, że jest zbyt przystępny. Pewne jest jednak , że ten kataloński pisarz powieścią Wyznaję podbił serca polskich czytelników.
Właśnie ukazała się jego wcześniejsza książka Cień eunucha. Mistrzowsko skonstruowana, na wzór „Koncertu skrzypcowego” Albana Berga, opowieść o przemijaniu. Literacko-muzyczna uczta.
Zofia Karaszewska: Czy udzielanie wywiadów to tylko obowiązek promocyjny, czy też przyjemność?
Jaume Cabré: Prawdą jest, że człowiek fizycznie męczy się przy wywiadach, ale to jest doświadczenie ubogacające, bo zawsze się czegoś dowiaduję. Każda osoba, która przeprowadza ze mną wywiad, interpretuje moje książki na swój sposób. Szeroko otwieram oczy, kiedy kolejny czytelnik odkrywa coś, czego ja nie przewidziałem. Dlatego bardzo jestem zainteresowany pytaniami, które Pani mi zada.
Podobno chciał Pan zostać muzykiem?
Tak, bardzo chciałem zostać muzykiem i bardzo żałuję, że nie dane mi to było w życiu. Dlatego jest tyle muzyki w moich powieściach i właściwie wszystkie moje postacie uważają, że muzyka stanowi integralną część ich życia. W ten sposób mszczę się na złośliwym losie (śmiech).
Bohater Cienia eunucha mówi, że pragnienie nieśmiertelności odróżnia nas od zwierząt; ta refleksja wielokrotnie powraca na kartach powieści.
Wywołała Pani bardzo ciekawe skojarzenia, poruszając ten temat. Zacznę może od tego: uważam, że miałem szczęście, że poznałem swoich dziadków z obu stron. Moje dzieci natomiast znały tylko mojego ojca, bo moja matka już nie żyła, gdy przyszły na świat. A moje wnuki nie zdążyły poznać już nikogo z tych osób, o których mówię. Odnoszę wrażenie, że z każdym pokoleniem człowiek umiera coraz bardziej, ponieważ jego życie pogrąża się w coraz większym zapomnieniu. W przypadku mojego bohatera, ta refleksja przekształca się w prawdziwą obsesję - zresztą on ma wiele różnych obsesji. Stąd w powieści są aż trzy drzewa genealogiczne i Miquel odkrywa ukrytą historię swojej rodziny razem z czytelnikiem, który staje się jego wspólnikiem. W ten sposób właśnie opowiadam, jak upływa czas, chociaż nie mówię tego wprost.
Książki, które Pan pisze, to spadek dla kolejnych pokoleń?
Nie wiem, ale bardzo bym chciał, żeby tak było. Nie mam na to wpływu, zależy to od zbiegu wielu okoliczności społecznych, historycznych. Natomiast mi, jako pisarzowi i człowiekowi, reakcja czytelników dostarcza ogromnej satysfakcji.
Czy myśli Pan o czytelniku pisząc książki?
Liczę się z obecnością czytelnika, ale nie chce mu pracy ułatwiać. Sam jestem czytelnikiem i nie lubię, jak autor nie zostawia mi przestrzeni na myślenie. W trakcie pisania sam bywam zaskoczony tym, co odkrywam w moich postaciach i staram się, żeby czytelnik miał podobne wrażenie przy czytaniu. Liczenie się z czytelnikiem jest moim podstawowym obowiązkiem zawodowym. Przypuśćmy, że jest taka sytuacja: rozmawiają dwie postacie z książki, jedna z nich kłamie, a ta druga nie zdaje sobie z tego sprawy; ale ja wiem, że czytelnik to zauważy. Pisząc powieść wyczuwam obecność czytelnika. Za każdym razem to powtarzam, bo rzeczywiście w to wierzę, że czytelnik jest inteligentny. Jeżeli raz zasugeruję mu, że gdzieś tu się ukrywa kłamstwo, nie muszę tego powtarzać ponownie. Nie muszę czytelnika prowadzić za rączkę, mogę pisać to, na co mam ochotę, ale zawsze z tą świadomością, że jest ten trzeci punkt widzenia, który determinuje mój sposób pisania.
Bunt wobec rzeczywistości, w której dane nam żyć, to etap, który każdy z nas musi przejść, żeby zrozumieć siebie?
To zależy od temperamentu danej osoby. To, co dotyczy wszystkich, to zadanie, żeby żyć z godnością. W życiu można napotkać różnego rodzaju trudności, na przykład wynikające z sytuacji politycznej.
Skandaliczna jest postawa rządu hiszpańskiego w stosunku do problemu uchodźców. Wobec obojętności rządu hiszpańskiego, kataloński regionalny rząd pozwolił kilkuset uchodźcom osiedlić się w Katalonii, ale ten proces został powstrzymany przez rząd Hiszpanii, który upomniał się o swoje kompetencje międzynarodowe. To jest jeden z przykładów, jak trudno jest dojść do porozumienia.
Czy czasy wojny domowej i dyktatury w Hiszpanii, to dla Pana ciągle bolesna historia?
Ten okres odegrał ogromną rolę w moim życiu, ponieważ całe moje dzieciństwo i młodość przypadły na czasy frankistowskie. Odzwierciedleniem tych doświadczeń jest Cień eunucha i częściowo też Głosy Panamo. Czy to nam się podoba czynie, nie jesteśmy dziećmi własnej historii. Teraz mamy zupełnie inną sytuację polityczną, żyjemy, formalnie przynajmniej, w czasach demokratycznych, choć nie jest to demokracja doskonała. Dlatego jest potrzebna historia, żeby patrzeć na ręce tym, którzy rządzą i pamiętać o tym, co się wydarzyło i ma wpływ na czasy współczesne i aktualną politykę.
Pana książki są idealne w swojej strukturze, czy ona jest gotowa od początku, czy zmienia się w trakcie pisania?
Opowieść rozwija się w sposób spontaniczny, nie umiem przygotować schematu i pisać według niego. Natomiast cały czas śledzę, jak się rozwija historia, jak są budowane postacie. Pracuję systematycznie, codziennie powtarzając to, co zostało już napisane. Nie muszę mieć schematu, bo ja mam to wszystko w głowie. Jeżeli w ogóle taki schemat się pojawia, to dopiero wtedy, gdy książka dobiega końca. Sprawdzam wtedy, czy nie pominąłem jakieś postaci i czy wszystko jest spójne i logiczne.
Pana książki to gotowe scenariusze filmowe.
Wszystko, o czym piszę, widzę oczyma wyobraźni, stąd czytelnik może odnieść wrażenie, że jest tak gotowy scenariusz. Wpływ na to wrażenie może mieć też moje doświadczenie w pisaniu scenariuszy na pewnym etapie mojego życia. Ale adaptacja filmowa literatury zawsze rodzi specyficzne problemy. Współpracowałem przy tworzeniu scenariusza adaptacji mojej pierwszej powieści, która nie była tłumaczona na język polski - Pajęczyna, ale po tym doświadczeniu nie chciałem już więcej angażować się jako scenarzysta przy adaptacjach innych moich utworów. Po to, żeby mieć moralne prawo krytykowania tych, którzy ten scenariusz piszą.
Niektórzy autorzy nie zgadzają się na adaptacje swoich książek.
Autor przeżywa straszne cierpienia, kiedy widzi, w jaki sposób realizuje się jego wyobrażona wizja, bo jako scenarzysta wiem, że adaptację powieści zaczyna się od tego, co trzeba wyrzucić: postacie, wątki - film nie może trwać 10 godzin.
Była adaptacja Głosów Panamo - dwa odcinki filmu telewizyjnego. Mam mieszane uczucia, jeśli chodzi o ocenę tego filmu, ale ponieważ dałem swoją zgodę, zachowuję swoją krytykę dla siebie. W tej chwili we Francji przygotowywana jest adaptacja teatralna powieści Wyznaję, wyobrażam sobie jak trudne to będzie zadanie.
Jacy autorzy ukształtowali Pana wrażliwość jako pisarza?
Gdybym wymienił wszystkich ważnych dla mnie autorów, to zrobiłaby się z tego książka telefoniczna. Dałoby się tu wymienić wiele przykładów. Czytam bardzo dużo poezji, poezja jest dla mnie ważna. Cały czas z tego źródła czerpię natchnienie i to jest mój punkt odniesienia. Na każdym etapie życia fascynowali mnie inni autorzy. Poświęciłem młodość na poznawanie kanonu literatury powszechnej. Wśród moich lektur są też pisarze nieznani.
A Polscy autorzy?
Witold Gombrowicz, Antoni Libera, Kazimierz Brandys, Stanisław Lem, Stanisław Jerzy Lec, Sergiusz Piasecki, Andrzej Szczypiorski, Sławomir Mrożek, Jerzy Pilch, Olga Tokarczuk, Wisława Szymborska. Czytam polskich autorów i to w dużych ilościach!
Gdzie Pan szuka natchnienia?
Problem w tym, że ja nigdy nie mam natchnienia (śmiech). Ja po prostu pracuję cały czas; obcuję z moimi postaciami, umieszczam je w różnych sytuacjach, w czasie - i to mi zastępuje natchnienie. Oczywiście czasem pracuje mi się łatwiej, a czasem można mówić nie tyle o zastoju, ale o szczególnym wysiłku, który towarzyszy tworzeniu. Tajemnica pracy twórczej w moim przypadku polega na tym, żeby pracować codziennie i najlepiej zawsze o tej samej porze. Każdego dnia coś pozytywnego się wydarza, odkrycie czy pomysł, właśnie dzięki temu, że pracuję systematycznie. Przede wszystkim nie mogę pracować pod presją czasu.
W Polsce czytelnicy najpierw poznali Wyznaję, teraz wydawane są wcześniejsze Pana książki. Mam nadzieję, że nie odbierze Pan mojego pytania jako presji, ale kiedy możemy się spodziewać kolejnej powieści?
(śmiech) Mam nadzieję, że czytelnicy polscy się nie zawiodą. Napiszę pod warunkiem, że nie będą wywierać na mnie presji. Z moim wydawcą mam taką umowę, że nigdy, pod żadnym pozorem nie może mnie poganiać. Ja pracuje w swoim rytmie.
Spędziłam w Barcelonie Sant Jordi, katalońskie święto książki i uświadomiłam sobie, że przecież Światowy Dzień Książki obchodzony 23.04 wywodzi się z Katalonii właśnie. To święto obchodzone jest tam niezwykle hucznie - w Polsce nie celebruje się go aż tak. Czy książki są tak ważne dla Katalończyków?
My chyba jesteśmy bardziej spontaniczni niż Polacy i w związku z tym jakikolwiek pretekst, żeby wyjść na ulice jest dobry. Dzień Książki jest znakomitym powodem, żeby świętować, ale nie robię sobie złudzeń, że społeczeństwo katalońskie jest bardzo oczytane. Wiele osób kupuję książkę tylko z okazji tego święta. Kiedy słyszę, że w Polsce 60% Polaków nie czyta w ogóle, wtedy odpowiadam, że te 40%, które czyta, czyta bardzo dużo. Sant Jordi to jest wspaniałe święto i jesteśmy dumni, że my je wymyśliliśmy, ale tu na Targach Książki w Warszawie czy Festiwalu Conrada w Krakowie, można odnaleźć ten sam klimat. Stąd wnoszę, że ta grupa 40% czytających potrafi robić wokół siebie dużo zamieszanie! Uważam, że społeczeństwo polskie jest o wiele bardziej oczytane niż moi rodacy.
Dziękuję w imieniu wszystkich polskich czytelników i swoim.
Recenzja ukazała się na portalu lubimyczytac.pl
Uwaga! Uwaga! Będziesz zdziwiony! Kataloński pisarz przyznał: „Napisałem tę powieść mając w pamięci Ziemię obiecaną Andrzeja Wajdy”!
Nie jestem pewna, czy udało mi się uzyskać porażający efekt nagłówków internetowych newsów, ale słowa Jaume Cabré u Michała Nogasia w Klubie Trójki wydały mi się bardzo interesujące. Warto je przytoczyć, tym bardziej, że nie kryje się za nimi pseudosensacja, ale ciekawa literacko-filmowa inspiracja. Z ekranizacją XIX-wiecznej powieści Władysława S. Reymonta łączy Cień eunucha historia fabryki włókienniczej, tam prowadzonej przez trzech przyjaciół, tu przez rodzinę Gensana. W obu powieściach los dla żadnej nie okazał się łaskawy, ani tym bardziej dla właścicieli.
Rodzina Gensana i jej genealogia rozkwitają przed czytelnikiem za sprawą wspomnień Miquela, prawie 50-letniego dziennikarza barcelońskiego. Zaproszony przez redakcyjną koleżankę Julię na rozmowę o właśnie pochowanym przyjacielu znalazł się on nieoczekiwanie dla samego siebie w dawnym domu rodzinnym w Feixes, choć - zgodnie z planami Julii - w restauracji słynącej z mięs. A ponieważ dom ten wielokrotnie opuszczał, nierzadko z poczuciem winy, fala opowieści zainspirowana miejscem popłynęła swobodnie.
Poznajemy historię bohatera opowiadaną przez niego samego (czasy szkolne i poszukiwanie drogi dla siebie, studia przerywane rewolucyjnym, partyzanckim zaangażowaniem w powojenną rzeczywistość hiszpańską, skutkującym dramatycznymi sytuacjami, fascynacje kobietami, wielkie miłości, praca i namiętność, jaką jest sztuka), jak i przez 3-osobowego narratora. Czytelnicy dobrze już znają metodę narracyjną Cabré - łączenie w jednym zdaniu różnych narracji - z bestsellerowego Wyznaję (2012r.), w tej powieści pisanej w latach 1991-96 ona właśnie się narodziła. Fakty przekazuje zewnętrzny narrator, subiektywne odczucia z nimi związane - sam bohater. I chociaż obiektywnie można by sądzić, że radzi sobie on w życiu całkiem nieźle, to sam ma poczucie, że przegrał swoje życie i szuka momentu, w którym mogło się tak stać. Dlaczego tak łatwo przegapiamy nieliczne, naprawdę ważne momenty w życiu? - to pytanie Miquela firmuje powieść na tylnej okładce.
Nie on sam jest odpowiedzialny za to, jak ułożyło się jego życie. Za sprawą szalonego(?) wuja Maurycego, któremu autor daje samodzielny głos, poznajemy mroczną historię rodu Gensanów, w której ogromną rolę odgrywają silne emocje i uczucia, skrywane przed światem zewnętrznym. Skandali nie da się jednak uniknąć. Co ciekawe, sam Cabré we wspomnianej rozmowie żartował, że za jedną cenę czytelnik dostaje aż trzy historie tej samej rodziny, których zwieńczeniem są drzewa genealogiczne. Wuj Maurycy chce występować w roli Oficjalnego Kronikarza rodziny, ale to nie jest jedyny przydomek, który można mu nadać. Niestety. Z późniejszych chronologicznie, a u nas wcześniej wydanych Głosów Pamano pamiętamy, że nie można u Cabré przyzwyczajać się do własnych uczuć względem postaci, zanim nie dotrze się do ostatniej strony powieści. Zresztą autor również mówi, że sam daje się zaskakiwać swoim postaciom. Powolne odkrywanie charakteru postaci ma być swoistym przekazywaniem czytelnikowi emocji piszącego.
Przeczytałam wszystkie wydane dotąd u nas powieści Cabré. Żadna mnie nie znużyła, z żadną nie doświadczyłam momentu niewiary w snutą opowieść. Motywami wszystkie się jakoś zazębiają: reżim generała Franco, problem zła w świecie, silne namiętności, które niszczą bohaterów i muzyka. W Cieniu eunucha ważna niezwykle. Stanowi oś konstrukcyjną powieści. Dla Cabré pisanie jest jak komponowanie. Śmiał się w radiowej Trójce, że pewnie jest sfrustrowanym niespełnionym muzykiem, dla którego literatura jest tylko przykrywką prawdziwej fascynacji. Rolę Koncertu skrzypcowego Pamięci anioła Albana Berga objaśnia szczegółowo we wstępie tłumaczka Anna Sawicka.
Co odróżnia tę powieść od pozostałych? Mam wrażenie, że humor obecny w języku. Nie jestem pewna, czy jego istnienie odczytuję zgodnie z intencjami autora, ale bywa tak, że powstaje specyficzne napięcie między działaniami postaci a sposobem opowiadania o nich, np. poprzez wykorzystanie nowomowy partyjnej dla objaśnienia różnych działań bohaterów, i daje ono piorunujący efekt komediowy, obnażając przy tym również rewolucyjne mechanizmy. Obdarzanie przydomkami poszczególnych postaci również wywołuje mimowolny uśmiech. Choć zdaję sobie sprawę z tego, że śmieje się ten, kto przygląda się z boku, rzadko ten, który właśnie doświadcza.
Bardzo polecam Cień eunucha Jaume Cabré. W niej i Historia, i rodowe, a także indywidualne ludzkie namiętności: miłość, przyjaźń (jak w Ziemi obiecanej trójka przyjaciół), zdrada i nienawiść. Zło.
Ciekawe, dacie Miquelowi prawo do życia? A Maurycemu do pamięci?
Wywiad ukazał się na portalu smakksiazki.pl
Kataloński pisarz opowiada o tym, co dla niego ważne, czyli o swojej małej ojczyźnie, muzyce i literaturze. Mówi, że wena do niego nie zagląda, a także wyjaśnia, co znajduje się na okładce polskiego wydania Cienia eunucha. Przeczytajcie wywiad z Jaume Cabre, a potem sięgnijcie po jego książki. Wszystkie. Warto.
Pochodzę z Górnego Śląska, gdzie część środowisk, podobnie jak w Katalonii dąży nie tyle do niepodległości, co do autonomii. Widzi Pan więcej punktów stycznych?
Katalonia nie jest wyjątkiem. Wiele narodów wybiło się na niepodległość. Parę przykładów, tylko z Europy, z XX wieku: Norwegia, Estonia, Łotwa, Litwa, Chorwacja, Słowenia, Czarnogóra, Kosowo, Macedonia, Czechy, Słowacja itd… A co dopiero, gdybyśmy wzięli pod uwagę resztę świata! Wszystkie narody mają prawo decydować o swoim losie. Stany Zjednoczone nie istniałyby, gdyby nie wypowiedziały posłuszeństwa Koronie Brytyjskiej. Wszystkie kraje latynoskie decydują o sobie dlatego, że postanowiły uniezależnić się od Hiszpanii…
Bardzo utożsamia się Pan Katalonią, regionem, kulturą, językiem. Widzi Pan jakąś realnie dającą się przewidzieć datę, kiedy Katalonia wyniesie się na niepodległość?
Kiedy? Nie mam pojęcia. Oby jak najszybciej. Wiele osób nad tym pracuje. Nie da się przewidzieć konkretnej daty.
W jednym z wywiadów powiedział Pan, że „czytelnik jest inteligentny, czytelnik jest ciekawy, czytelnik szuka zaczepki”. Przy każdej kolejnej książce coraz trudniej czytelnika „zaczepić”?
Coraz trudniej. Ale się nie poddaję…
W Pana książkach bardzo dużą rolę, żeby nie powiedzieć wiodącą rolę odgrywa muzyka. Czego Jaume Cabré słucha na co dzień?
Słucham bardzo dużo i bardzo różnej muzyki. Teraz na przykład, zastanawiając się nad Pańskimi pytaniami, słuchałem sonaty na skrzypce i fortepian Brahmsa (pierwszej), w wykonaniu skrzypaczki Kai Danczowskiej i pianistki Mai Nosowskiej. Coś niesamowitego. Znakomite solistki!
W swoich książkach porusza Pan trudne tematy. Korupcja sądowa (Jaśnie Pan), niezdolność do wybaczania (Głosy Pamano). Trudno znaleźć tematy do swoich książek, czy tylko się Pan rozgląda i wyłapuje to, co akurat mu pasuje do koncepcji?
I jedno, i drugie: obserwuję rzeczywistość i wsłuchuję się w siebie, czy poczuję wewnętrzny przymus, czy dany temat osobiście mnie porusza. A przede wszystkim muszę znaleźć postać, która mi pozwoli rozwinąć opowieść. Kieszenie moich postaci zazwyczaj pełne są gotowych historii czy ich skrawków, a na dodatek z własnej i nieprzymuszonej woli przyprowadzają mi w prezencie swoich znajomych, i znów każdy z nich ma w zanadrzu swoją opowieść… To ciężka praca. Natomiast całkowicie obce jest mi coś takiego jak natchnienie, inspiracja… Nie znam tej damy; ona do mnie nie zagląda.
W Polsce właśnie ukazał się Cienia Eunucha, w którym przedstawia Pan człowieka, który ma problemy z kobietami, z napisaniem książki, z działalnością w opozycji, z pogodzeniem się z historią. Czytelnik powinien Miquelowi Gensanie współczuć?
Nie sądzę. Wystarczy okazać mu nieco empatii, spróbować go zrozumieć. Na to liczę. Wielu z nas, nie wyłączając moich czytelników, przeszło w życiu niejedną traumę, czy to z powodów politycznych, społecznych czy osobistych, ale przecież nie użalamy się nad sobą: jest jeszcze tyle do zrobienia, że szkoda czasu na rozpamiętywanie trudnych chwil.
Historia domu, w którym obecnie znajduje się restauracja, do której zaproszony jest Miguel, to wytwór Pana wyobraźni, czy takie przekształcenie rzeczywiście miało miejsce?
Zainspirowała mnie opowieść kogoś, kto sam przeżył podobne doświadczenie – dom rodzinny zamieniony w restaurację. Opisany w powieści dom położony jest w odległości pięciu minut spacerkiem od mojego obecnego mieszkania. Zresztą czytelnik może go sobie dokładnie obejrzeć, bo wydawcy umieścili reprodukcję zdjęcia na okładce. Tylko że ten prawdziwy nazywa się dom Torrella, a nie Gensana… Ale to tylko punkt wyjścia powieści. Cała reszta opisanych w niej wydarzeń jest zmyślona i tylko inkrustowana moim własnym doświadczeniem oraz przeżyciami przyjaciół i znajomych.
Przez część krytyków, to właśnie Cień eunucha jest uznawana za Pana najlepszą książkę. Zgada się Pan z tym?
Ja sam nie mogę dzielić swoich powieści na „lepsze” i „gorsze”. Każda z nich kosztowała mnie wiele trudu i każda ma prawo wieść żywot spokojny, nie stresując się tym, że oto autor umieścił ją w jakimś rankingu. Oczywiście wiem, że jedni czytelnicy wolą tę powieść, a inni zakochują się w tamtej… I dobrze. Nic mi do czytelniczych preferencji. Nie mam prawa się wtrącać.
Jak we wszystkich książkach, tutaj też nie brakuje historii. Kiwa Pan niejako palcem wobec młodszych pokoleń, mówiąc: pamiętajcie, co stało się za dyktatury Franco? Trzeba o tym przypominać?
To bardzo ważne, żebyśmy nie tracili pamięci o przeszłości. Nie tylko ważne; to kwestia zasadnicza. Jako jednostki i jako społeczeństwo musimy znać naszą historię i umieć wyciągać z niej wnioski. I przede wszystkim unikać banalizacji wszystkich tych tragicznych wydarzeń, skutków wojny, dyktatury i konfliktów. Wojna i powojenne represje pozostawiają blizny; zmuszają do refleksji całe społeczeństwo i każdego człowieka – w jakich okolicznościach powstały te rany, na czym polegają i dlaczego nie wolno o nich zapomnieć.
W innym z wywiadów powiedział Pan, że w Polsce czuje się jak w domu. Co się Panu najbardziej w Polsce podoba?
Długo by wymieniać: zaczynając od ludzi, bardzo gościnnych, przynajmniej tych, których poznałem, zainteresowanych kulturą. Podoba mi się krajobraz. Kiedy się jedzie pociągiem, można docenić, jaka Polska jest piękna. Mówię na podstawie fragmentarycznych obserwacji, a to tylko kropla w morzut! Byłem zaledwie na południu, w Krakowie i okolicach, w Warszawie i nad Bałtykiem – w Gdyni, Gdańsku i w Sopocie. Niewiele, prawda? Myślę o waszej historii, o trudnych przejściach, kiedy Polska praktycznie przestała istnieć, o machinacjach potężnych sąsiadów… Ale przetrwaliście. A w tych dziedzinach, które są mi najbliższe, takich jak sztuka, muzyka czy literatura, naprawdę macie się czym pochwalić. Tu ludzie się znają na kulturze w ogóle, a na literaturze w szczególności.
Muszę też przyznać, że między innymi dlatego tak dobrze się czuję w Polsce, że spotkało mnie tu życzliwe przyjęcie przez czytelników, ich zainteresowanie i szacunek. Jestem im za to bardzo wdzięczny.
Co w wolnych chwilach (o ile takie są) czyta Jaume Cabré?
Z wiekiem każda czynność zajmuje mi coraz więcej czasu. Jednak mimo to nie przestaję czytać. Najczęściej wracam do swoich ulubionych wierszy. Czytam też najrozmaitsze powieści. I eseje, jeśli zaintryguje mnie temat. Słucham muzyki, co też jest rodzajem lektury… Tyle że brak mi cierpliwości. Kiedy byłem młodszy, nie odkładałem książki, nawet jeśli wydawała się nudna… Teraz jest inaczej; jestem niecierpliwy, czuję upływ czasu!
Czytając czyjąś książkę, pomyślał Pan chociaż raz: „o, szkoda, że nie ja to wymyśliłem”?
O tak, nie raz i nie dwa. Ale z natury nie jestem zawistnikiem (a przynajmniej się staram), więc natychmiast odwracam sytuację i myślę sobie „świetny pomysł, wspaniale, że ktoś na to wpadł!”. A przede wszystkim czuję się szczęśliwy, kiedy trafi mi się książka, od której nie mogę się oderwać i żałuję, że kiedyś musi się skończyć.
Recenzja ukazała się na blogu ksiazki-natali.blogspot.com
Cień eunucha to kumulacja wielu smaków, dźwięków i obrazów. Teraźniejszość miesza się z przeszłością, jednocześnie jest się czytelnikiem, obserwatorem i bohaterem. Delektujemy się fabułą, smakujemy jej i sycimy się. Każde słowo porusza nasze najdelikatniejsze emocje. Jaume Cabré pisze dosadnie. Opowieść o życiu zagubionego Miquela hipnotyzuje, trudno się od niej oderwać.
Miquel Gensana to błyskotliwy dziennikarz muzyczny, który boryka się ze stratą przyjaciela. Chcąc oderwać się na chwilę od czarnych myśli, umawia się na kolację z koleżanką z pracy - Julią. Niestety spotkanie okazuje się koszmarem. Wszystko sprzysięgło się przeciwko niemu - potrawy, obsługa, towarzystwo, a przede wszystkim lokal. Mężczyzna to wielki nieudacznik. Nie wyszło mu z żadną kobietą, nie ma dzieci (niestety na nim kończy się ród). Zawsze marzył o tym by być artystą, ale zabrakło mu talentu. Nie zapobiegł bankructwu firmy i stracił dom rodzinny, w którym obecnie mieści się restauracja. Właśnie do tego lokalu zaprosiła go Julia, w wyniku czego wspomnienia wróciły. A on musi walczyć z nimi.
Początkowo Cień eunucha czytałam nieco zatrwożona, nie wiedziałam co mnie czeka, pierwszy raz miałam styczność z Cabré. To prawda, na początku miałam opory z zaakceptowaniem stylu autora. Nie potrafiłam złapać rytmu, gubiłam się, bo tak bardzo chciałam zrozumieć, co autor chce mi przekazać. Im więcej czytałam, tym mocniej poznawałam tego pisarza. Muszę przyznać, że jest niezwykle wyważonym pisarzem, wnikliwym obserwatorem świata i ludzi. Potrafi celnie oddać, to co czerpie ze swego życia. Jego twórczość skłania do refleksji nad naszym życiem. Jego najnowszą książkę zaliczyłabym do tej dobrej literatury.
Muszę przyznać, w pewnym momencie opowieść wciągnęła mnie tak mocno, że nie mogłam się od niej uwolnić. Jestem pod wrażeniem fabuły i galerii postaci, które stworzył. Dzięki nim historia żyje własnym życiem. Stworzył niezwykle wiarygodną postać Miquela. Jego wspomnienia są niezwykle prawdziwe. Autor zmusza czytelnika do nieustannej uwagi. Mnogość bohaterów, historii i miejsc, łączy się w całość, chwilowy brak uwagi skutkuje ponowną lekturą. Tak wielkie nagromadzenie postaci sprawia, że musimy rozrysować sobie w głowie mapę, która ich wszystkich łączy. Na szczęście w książce umieszczono spis osób, dzięki czemu możemy zapanować nad lekturą.
U Cabré każde zdanie ma sens, nic nie dzieje się bez przyczyny. Każdy krok został przemyślany. Nie sposób się oderwać od tej książki. Autor przyciąga Czytelnika zarówno tego wymagającego, jak i tego który preferuje lżejszą literaturę. Tego wymagającego ujmie językiem, formą, natomiast tego szukającego chwili oddechu, zachwyci intrygującą historią z tajemnicą głównego bohatera. Pisarz w ciekawy sposób kreuje swoich bohaterów, sprawia, że odbiorca ma przed oczyma daną postać. Przykładem tego jest Miquel, który ma problem z wyjawieniem tajemnicy Julii. Z jednej strony żal mi go, z drugiej to irytujący facet, który pozbawiony jest, w jakimś sensie, męskości. Poza ludźmi również miejsca żyją swoim życiem.
Powieść Cabré nie daje prostych odpowiedzi na trudne pytania. Skłania do myślenia. Cień eunucha to opowieść o tym, jak trudne jest życie w cieniu kłamstw i niedomówień. o tym, jak wielką cenę należy zapłacić za ujawnienie tego, co wielu chciałaby ukryć.