Recenzja ukazała się na blogu „Pod Małym Aniołem”.
Zabobon trafił do mnie w momencie, w którym właśnie zaczęliśmy żyć w nowej rzeczywistości. Pewnie za jakiś czas ktoś nazwie nas pokoleniem COVID -19, tymczasem z dnia na dzień uczymy się żyć tu i teraz, nie oglądając się na boki. Wybieramy bardziej świadomie, powoli decydując się na rzeczy, na które faktycznie mamy ochotę.
Powieść pojawiła się na rynku 15 lutego, jednak nie przypominam sobie, abym od tego czasu czytała jakieś jej recenzje. Mnie zaciekawił opis wydawcy. Lubię raz na pewien okres przeczytać coś, co mnie zdziwi, ogłuszy intelektualnie, sprawi, że będę musiała połączyć drobne elementy w całość. Oczywiście, to nigdy nie są książki, które można przeczytać jednym tchem, wykonując równocześnie kilka czynności związanych z codziennością. Nie tego się spodziewałam, więc przyjęta przez Autora konwencja nie sprawiła mi niespodzianki.
„Szczęśliwy nie fantazjuje nigdy; czyni to jedynie niezadowolony. Niezaspokojone życzenia są siłą napędową fantazji. I każda poszczególna fantazja jest spełnieniem życzenia, korekturą niezadowalającej rzeczywistości” to słowa Zygmunta Freuda (Freud 1974: 511)
Zabobon bazuje właśnie na tym założeniu. Jest autorskim spełnieniem marzeń, dyskusją z samym sobą, czytelnikiem i rzeczywistością. To luźna wymiana myśli z dobrze przygotowanym czytelnikiem, który będzie w stanie otworzyć swoją świadomość na inny rodzaj twórczego przekazu. Brak tu ścisłej, tradycyjnie pojmowanej chronologii, zresztą do niczego nie jest ona tu potrzeba. Kto zresztą powiedział, że to jedyny sposób na prowadzenie fabuły? Podróż między tym co realne i teoretycznie dobrze zakorzenione w rzeczywistości, a tym co irracjonalne i złudne odbywa się w sposób niekontrolowany i trudny do świadomego, głębokiego smakowania literatury.
Nie każdy będzie w stanie odnaleźć się w tym labiryncie słów, które momentami przypominają luźne wprawki i szarady dla wytrwałych. Przednia zabawa czeka tylko tych, którzy kochają eksperymenty i nie boją się balansowania pomiędzy jawą, a snem. Wybijanie ze strefy komfortu to drugie imię tej powieści. Strach przez podjęciem odpowiedzialności za swoje życie otulony został przez bohatera w szczelny kokon wywodów filozoficzno- dekadenckich. Nie spodziewajmy się wartkiej akcji, bo jest ona nadzwyczaj uboga i można zamknąć ją w jednym zdaniu. Tak jak wspomniałam, nie o zdarzenia tu jednak chodzi.
Ashan Ridha Hassan jest w swojej książce z pewnością autentyczny. Nikomu niczego nie udowadnia, nikim też się nie przejmuje. „Zabobon” to powieść dla nielicznych, którzy będą mieć ochotę na skomplikowaną, burzliwą wyprawę.