ZAMAWIAJ KSIĄŻKĘ Z AUTOGRAFEM AUTORKI
Powiedzenie „podróże kształcą” ma swój głęboki sens i tego się trzymam – mówi autorka i zabiera nas na wyprawę. Ciekawie, wnikliwie, z dystansem, a przede wszystkim z wrodzonym poczuciem humoru opowiada o tym, co drogie jej sercu. Ale też o tym, co tylko pozornie jest zwyczajne.
Tytułowe szczęśliwe wyspy to nie tylko zakątki na całej kuli ziemskiej, odwiedzane przez pełną pasji podróżniczkę. To także spokojne przystanie, do których wracamy we wspomnieniach: ludzie, chwile, przedmioty i miejsca – kotwice łączące nas mocno z przeszłością, z najmilszym światem.
To opowieści o przyblokowym podwórku i dziecięcych zabawach, wspomnienia codziennego życia, dawnego smaku chleba, truskawek i wody z saturatora, anegdoty związane z ludźmi i sprawami, do których po latach, tak jak autorka, lubimy powracać – jak do bezpiecznej przystani.
Pamiętam swoją pierwszą zagraniczną podróż – wyjazd do Bułgarii z wycieczką Orbisu. Przygoda, która przytrafiła mi się na tym wyjeździe, uświadomiła mi, że znacznie lepiej znoszę niespodziewane przykrości, niż mi się wcześniej wydawało. Wracając pociągiem ze Słonecznego Brzegu, wysiadłyśmy na chwilę ze znajomą w Bukareszcie, żeby kupić koniak na prezenty.
Po powrocie na dworzec stwierdziłyśmy, że pociąg gwizdnął i odjechał. To był szok. Moja znajoma zemdlała. A ja, choć miałam zaledwie 22 lata, przejęłam inicjatywę. Tak sprytnie udało mi się wszystko zorganizować, że pojechałyśmy do Warszawy wieczornym pociągiem, a w ciągu dnia zwiedziłyśmy jeszcze Bukareszt.
To dało mi poczucie siły i przekonanie, że nawet w obcym kraju i w sytuacji kryzysowej nie można popaść w otchłań rozpaczy, tylko trzeba działać. I to działanie spodobało mi się i pobudziło apetyt na kolejne podróże.