Janusz Majewski pokazuje klejnoty: idealnie oszlifowane kamienie szlachetne pamięci, osadzone w wyobraźni najwyższej próby. Skrywał je kilkadziesiąt lat. Trzymał w szufladzie pomiędzy projektami scenariuszy. To naszyjnik 22 opowiadań o ludzkim i erotycznym spełnieniu lub niespełnieniu, utkany z zachwycających obrazów i rzadko dziś spotykanych słów, wysadzany brylancikami dowcipu. A że Majewski jest jubilerem języka, sprzedaje nam je z gracją i wytworną erudycją. Naprawdę trudno nie kupić!
Zbiór 22 znakomitych opowiadań i miniatur literackich, które – uzupełnione o najnowsze i najstarsze utwory – ponownie trafiają do rąk miłośników Małej matury, Siedliska i Zimy w Siedlisku.
Z pewnością ucieszą również licznych wielbicieli filmów w reżyserii Janusza Majewskiego, który przyznaje: „Pisanie było częścią zawodu reżysera: pisałem scenariusze, sztuki telewizyjne, dialogi. Pisałem też bezinteresownie (…) opowiadania, które mogły się stać scenariuszami, lecz z tego zrezygnowałem, opowiadania, które się do tego nie nadawały, miniatury, które bawiły mnie samego”.
W jego utworach głęboka refleksja sąsiaduje z wyszukanym dowcipem, wspomnienia z bogatą wyobraźnią, bezpretensjonalna narracja z przemilczeniem dżentelmena, a erudycja zadziwia nawet malkontentów. Majewski przykuwa uwagę i zachwyca różnorodnością warsztatu – od realizmu dotąd niedrukowanej Rozmowy kwalifikacyjnej po surrealizm Mieszkańca labiryntu. Doskonałe pióro autora Ekshibicjonisty potwierdza diagnozę Tadeusza Konwickiego, który widząc kiedyś napisane przez Majewskiego podanie (czy raczej odwołanie w jakiejś absurdalnej sprawie), powiedział: „Ty pisz!”. Więc Majewski pisze – zdobywając coraz większe grono Czytelników.
Sam Autor tak mówi o swoich opowiadaniach: „Kilka tygodni temu przeglądałem stare archiwa (zajęcie stosowne dla mojego „wieku i urzędu”) i znalazłem pożółkły, niemal zbutwiały egzemplarz pierwszego numeru „Polityki” z 1957 roku i ku memu zdumieniu zobaczyłem, że jest w nim opublikowane moje opowiadanie Relikwie Świętego Hexariana. (…) Pisałem o małym, szarym człowieczku, który zaczął wątpić, i chociaż w opowiadaniu odnosiło się to do dogmatów wiary chrześcijańskiej, to aluzja była wtedy czytelna: naprawdę chodziło o dogmaty socjalizmu, w które zaczęły wątpić już nie tylko jednostki na peryferiach społeczeństwa, ale coraz liczniejsze kręgi, zwłaszcza „studentów i młodej inteligencji”. Tamte dogmaty na szczęście dawno runęły, aluzyjność mojego opowiadania wywietrzała i dzisiaj wygląda ono jak niezbyt wyszukany pamflet antyklerykalny, a mimo to zdecydowałem się je opublikować. Nie jako nostalgiczną ciekawostkę, ale żeby podkreślić, że wciąż opowiadam się po stronie wszelkich wątpiących i zasiewających wątpliwości, bo to oni właśnie są strażnikami naszych sumień, oni są naszą nadzieją, że gdyby świat znowu chciał zwariować, ich głos może nas otrzeźwić. Inne opowiadania w tym tomie powstawały w różnych okresach mojego długiego życia i wyrażają – mam nadzieję – moją wierność obranej drodze: być z boku, być osobnym, do niczego nie należeć, od niczego nie zależeć”.