Fabio Stassi w swojej najnowszej powieści próbuje nakreślić intrygujący szkic tego, czym mogło być życie Charliego Chaplina, zanim wcielił się w najdoskonalszą ze swych ról. Przemierzamy z Włóczęgą smutne londyńskie przedmieścia, wędrowne cyrki z pięknymi woltyżerkami, klownami i połykaczami ognia, a także amerykańskie aglomeracje z początku XX wieku.
Mój los był w gruncie rzeczy losem sieroty włóczącego się po Ameryce – sieroty, który nie wiedział, czy szuka jeszcze swojej krainy Shangri-La, czy też już ją zgubił.
Ostatni taniec Chaplina to książka inspirowana losami Chaplina – sycylijski pisarz skupia się przede wszystkim na, zdawałoby się, smutnej młodości przyszłej gwiazdy kina – dzieciństwie bez ojca, za to z chorą psychicznie matką, ciężkiej pracy za marne pieniądze, ciągłej tułaczce w poszukiwaniu lepszego jutra, oraz próbach spełnienia amerykańskiego snu, który momentami stawał się koszmarem. Jednak wyjątkowej lekkości fabule nadaje podejście Charliego do rzeczywistości – jest ono pełne otwartości, spontaniczności i entuzjazmu, dzięki czemu zapewne tak wiele udało mu się później osiągnąć.
Umiar, potrzebne są umiar i prawda.
Fabio Stassi wymyślił sprytny sposób, w jaki sposób stanąć w cieniu wielkiego aktora i reżysera – postanowił napisać swoją powieść w formie listu Chaplina do jego najmłodszego syna, Christophera. Mamy dzięki temu poczucie, że to sam Charlie opowiada o czasach, gdy pracował w cyrku, o podróży statkiem do Ameryki, walkach bokserskich, czy o pierwszym filmie, który stworzył – adaptacji Dawida Copperfielda. Razem z nim spotykamy cały szereg cyrkowców, biedaków, filmowców; troskliwe, czarnoskóre kobiety, oraz bezlitosnych członków Ku Klux Klanu. Stajemy twarzą w twarz z nędzą, samotnością, uporem i pasją – a w końcu również ze śmiercią. Przerywnikami między kolejnymi etapami życia artysty są jego dialogi właśnie z personifikacją Śmierci – zakapturzoną i niewzruszoną. Chaplin zakłada się z nią o to, że jeśli będzie w stanie ją rozbawić, daruje mu kolejny rok życia, by mógł spędzić więcej czasu ze swoim synem. Udaje mu się to tylko dzięki nieporadności, którą Śmierć traktuje jako oznakę słabości. Ale czy słusznie?
Kiedy skończyłem, upadając na ziemię nogami do góry po złapaniu za ogon psa, śmiał się już nie tylko Sennett, śmiali się technicy, sprzątaczki, robotnicy i statyści. Śmiali się nie z tego, co się działo, choć było to zabawne, śmiali się ze mnie, z odbicia na mojej twarzy skutków tego, co się działo, z mojego nieprawdopodobnego braku zdolności pogodzenia się ze światem; nie od kostiumu zależy, czy jest się naprawdę śmiesznym.
Niezwykłość Charliego Chaplina polega na tym, że zdawał sobie sprawę z tego, że nie istnieje doskonałość. W momencie, gdy stajesz się doskonały, nie jesteś w stanie zaczarować nikogo, nawet śmierci. To właśnie niedociągnięcia, wady i niedoskonałości pokazują innym, że jesteśmy ludźmi, takimi samymi, jak oni. Po co więc przejmować się niskim wzrostem, pokracznym chodem, czy śmiesznym akcentem, skoro można te cechy wykorzystać i celebrować, pokazując tym samym dystans do siebie i otaczającego świata? W taki właśnie sposób powstaje Włóczęga – jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci w historii światowej kinematografii. Nie stworzył go charakterystyczny strój – melonik, laseczka, ciasny frak, za duże spodnie i doklejony wąsik, a człowiek – z całą swoją szczerą pokracznością.
W Ostatnim tańcu Chaplina fikcja literacka miesza się z prawdziwymi wydarzeniami. Z jednej strony w książce znalazło się miejsce na urzekający wątek miłosny między Arlekinem a woltyżerką, natomiast z drugiej dostajemy komentarz społeczny dotyczący amerykańskich realiów z początku ubiegłego stulecia – w tym walka z korporacjami filmowymi, czy nietolerancja wobec cudzoziemców, którzy – jakby nie patrzeć – zbudowali potęgę tego kraju. Ponadto poznajemy osobowość Charlesa Chaplina – jawi nam się jako pracowity, kreatywny, odważny i dobry mężczyzna. Powieść jest napisana w przystępny sposób, dla wielbicieli Trampa będzie ciekawą interpretacją jego młodzieńczych przygód, a dla całej reszty – miłym spotkaniem z wielkim artystą i wspaniałym człowiekiem.