Dwie niewielkie powieści niezrównanej Tove Jansson.
O Słonecznym mieście – publikowanym w Polsce po raz pierwszy – sama Tove pisała tak: „Pewnego wieczoru trafiłam na Florydzie do bardzo cichego miasta. Rano też było puste i ciche. Stałam na ocienionym roślinami ganku. Cisza była niemal przerażająca. Wtedy zrozumiałam, że jestem w mieście dla osób w podeszłym wieku, w którym słońce świeci cały rok: miejscu nakierowanym na święty spokój. Moje miasto nie jest aż tak ciche, kłębi się w nim od emocji. Starałam się napisać książkę o tym, czym jest młodość i co to znaczy, gdy człowiek się zestarzeje. I gdy się zakocha”.
Kamienne pole to historia Jonasza, który na emeryturze zamierza napisać biografię niejakiego Igreka. Mimo że dopada go niemoc twórcza, wytrwale zbiera materiały. Zaczyna jednak wspominać własne życie i uświadamia sobie niewygodne fakty, jak choćby brak bliższych relacji z córkami. Zdaje sobie sprawę, jak często uciekał od życia w świat słów. Rozrachunek z samym sobą bywa bolesny.
Recenzja ukazała się na stronie dobreksiazkimag.pl
Olbrzymia popularność Muminków sprawiła, że Tove Jannson jest powszechnie postrzegana jako autorka literatury dziecięcej. Tymczasem pisarka ma w swoim dorobku także udane powieści dla dorosłych czytelników jak chociażby Słoneczne miasto czy Kamienne Pole.
Skandynawska pisarka była osobą wielu talentów: miała dar snucia zajmujących opowieści, studiowała malarstwo w Sztokholmie i Helsinkach, zdobywając na uczelni umiejętności plastyczne, które później przez całe swoje życie rozwijała. Jednak jej twórczość, ciekawą i różnorodną zdominował sukces serii o Muminkach. Sprawił on, że powieści dla dorosłych, także pisane przez Jansson, zyskały mniejsze zainteresowanie niż na to zasługują – zarówno w rodzinnym kraju, jak i w innych, gdzie były publikowane.
Jest okazja by to nadrobić, bo właśnie ukazało się nowe wydanie dwóch utworów fińskiej artystki, a mianowicie Słonecznego miasta (w Polsce premierowo) i Kamiennego pola, opublikowanych łącznie w tomie opatrzonym tytułem pierwszego z dzieł. Oba mają charakter refleksyjny, mówią o przemijaniu, a także i o tym, że każdy z nas na coś czeka. Obojętne czy u progu dorosłego życia czy u jego kresu.
Floryda w Słonecznym mieście jest ostoją starców oczekujących na śmierć i młodzieży oczekującej na powtórne przyjście Jezusa. Jansson zdecydowała się uwypuklić w tej powieści kontrast pomiędzy sielskim, pełnym światła i przyjemnych atrakcji miejscem, a jego mieszkańcami zbliżającymi się do końca ziemskiej wędrówki. Ich życie ujęła w niespiesznie rozgrywających się scenach stanowiących przejawy wegetacji pozbawionej określonego celu. W miasteczku zamieszkanym w większości przez starców niechętnie mówi się o śmierci, choć jest ona wszechobecna. Epizodyczne przygody bądź zrywy, w rodzaju realizowania dawno zaniechanego hobby, nie oddalają jej widma. Bohaterów dławią niewypowiedziane we właściwym czasie słowa, niektórzy zastanawiają się, gdzie popełnili błąd, że wychowane przez nich dzieci traktują ich jak niepotrzebny element nadający się już tylko do tego, by usunąć go w kąt.
Przeciwwagą dla społeczności seniorów jest para młodych bohaterów powieści: Joe i Linda, pracujący w obsłudze geriatrycznego miasteczka. Chociaż są młodzi, a przed nimi całe życie, to także czekają, na nieokreślone „kiedyś”, gdy zdarzy się coś ważnego. Joe, sympatyzujący z ruchem religijnym, choć ma ku temu wszelkie predyspozycje, nie bierze życia we własne ręce, nawet wówczas gdy przekonuje go do tego jeden z seniorów. Lekceważenie doświadczenia poprzednich pokoleń nie jest jednak cechą jedynie młodzieży z lat siedemdziesiątych XX wieku, kiedy to rozgrywa się akcja powieści. Kwestia ta pozostaje wciąż aktualna także dziś: nie wyciągamy wniosków z cudzych błędów, wolimy odczuć je na własnej skórze tracąc czas na bezsensowne działanie. Kiedyś go nam zabraknie.
Słoneczne miasto nie ma wbrew tytułowi pogodnego wydźwięku. To powieść melancholijna i kontemplacyjna zarazem, z akcją zredukowaną do niezbędnego minimum. Sprowadza się ona do poczucia współuczestniczenia w przemijaniu, w tym tkwi jej siła. Kamienne pole jest do niej pod tym względem bardzo podobne. Jego bohater, starzejący się dziennikarz, ma za zadanie napisać biografię pewnego człowieka, a gromadząc dane potrzebne mu do tej pracy, zaczyna dostrzegać w życiorysie tejże postaci błędy, które sam popełnił – przede wszystkim wobec swoich córek. Autorefleksja przychodzi w porę, bo, choć przed nim także pozostało niewiele czasu, podobnie jak przed bohaterami Słonecznego miasta, to zdobywa się on na odwagę, by dokonać pewnych zmian zanim będzie na to zbyt późno.
Choć obie te powieści skrajnie różnią się od twórczości z jaką Tove Jansson jest najbardziej kojarzona, to wspólnym punktem jest z pewnością umiejętność znakomitej obserwacji ludzi i ich zachowań, co autorka wielokrotnie ukazała w serii o Muminkach i potwierdziła także w innych w powieściach kierowanych do dorosłych odbiorców. Słoneczne miasto nie jest tomem, który rozpogodzi pochmurny dzień, przeciwnie – to książka skłaniająca do przemyśleń i zadumy nad własnym postępowaniem, nad starością przychodzącą równie nieuchronnie, co nieoczekiwanie.
Recenzja ukazała się na stronie shczooreczek.blogspot.com.
↵
Recenzja ukazała się na stronie zabookowane.pl
Tove Jansson, Słoneczne miasto, przeł. Teresa Chłapowska i Justyna Czechowska, Marginesy, 2017 (w skład wydania weszły dwie powieści: premierowo w Polsce Słoneczne miasto oraz znane już polskiemu czytelnikowi Kamienne pole)
Oczywiście Muminki. To z nimi przywykliśmy kojarzyć Tove Jansson. I nie ma się czemu dziwić ani przeciwko czemu buntować, bo choć sama Tove czuła się bardziej malarką aniżeli pisarką, choć książki o Muminkach zaczęła pisać trochę na uboczu artystycznej działalności, jako odskocznię od przerażającej rzeczywistości wojny, to właśnie sympatyczne trolle przyniosły jej światową sławę.
Jasne jak słońce wydaje się także, że to Muminki właśnie są głównymi postaciami słynnego cyklu. Jeśli jednak przyjrzeć się tytułom poszczególnych tomów, widać, że część z nich wskazuje nie na same Muminki, a na zamieszkiwaną przez nie krainę (W Dolinie Muminków, Opowiadania z Doliny Muminków, Kometa nad Doliną Muminków, Dolina Muminków w listopadzie). Dolina Muminków – magiczna przestrzeń, dziecięca arkadia. Tak właśnie lubię patrzeć na muminkowy cykl fińskiej artystki. Poprzez pryzmat wykreowanej przez nią przestrzeni – jedynej w swoim rodzaju szczęśliwej doliny, gdzie wszystko wydaje się prostsze, bardziej naturalne. Ale też krainy, która pomimo swojej topografii (doliny, czyli wgłębienia) stwarzającej poczucie przytulności i bezpieczeństwa, wcale przestrzenią zupełnie bezpieczną nie jest. Dolinę Muminków zalewa przecież powódź, zagraża jej kometa, a zamieszkujące ją istoty mają swoje fobie, tęsknoty, melancholie.
Podobnie niby-rajską przestrzeń autorka kreuje w niewielkiej rozmiarowo, skierowanej do dorosłych odbiorców powieści, Słoneczne miasto. Saint Petersburg na Florydzie, miejscowość, którą Tove odwiedziła w trakcie jednej ze swoich licznych podróży, „gdzie zawsze jest gorąco, a palmowe esplanady biegną wzdłuż błękitnego morza, ulice są proste i szerokie, a domy otoczone bujnymi krzewami i drzewami”. Aby od początku nie było wątpliwości, że pod tym idyllicznym obrazkiem kryje się ironia, pisarka czyni mottem książki cytat z amerykańskiej broszury:SUN CITIES te wspaniałe, spokojne miasteczka są ożywcze niczym stare wino… To raj na ziemi. Wieczne słońce – gwarantowane!
Saint Petersburg – miasto emerytów, którzy zamieszkują pensjonaty z wyspecjalizowaną obsługą, mają do swojej dyspozycji wszelkie udogodnienia i usługi zorientowane na potrzeby staruszków. A co najważniejsze – mają spokój, którego nie zakłócają nawet syreny karetek (takie rzeczy załatwia się po cichu). Mieszkańcy spędzają czas na przechadzkach, okazjonalnych rozrywkach, jak coroczny bal letni, oraz na werandach, w bujanych fotelach.
W takiej sytuacji właśnie poznajemy grupę staruszków, mieszkańców Pensjonatu Butler Arms, każdego na swoim stałym miejscu na werandzie. Trzymającą wszystkich na dystans panią Moris (ograniczającą makijaż do brwi, „które starannie wyczesane tworzyły piękne skrzydła”), nieśmiałą pannę Peabody (z uwagi na małe i wąskie przednie zęby przypominającą ryjówkę), złośliwego i niespecjalnie dbającego o higienę, nieustannie sprawiającego kłopoty, pana Thompsona i innych. Tove Janson z właściwym sobie wdziękiem i subtelnym humorem odmalowuje grupę barwnych postaci. Każdą z inną osobowością, bagażem doświadczeń, charakterystycznym wyglądem. A przede wszystkim – postaci, które mimo podeszłego wieku, mimo tego, że pozornie niewiele się w ich życiu dzieje, nie pozostają w letargu, cichym oczekiwaniu na kres życia. Wręcz przeciwnie! Na słonecznej werandzie Butler Arms aż kipi od emocji, konfliktów, wewnętrznych napięć. U schyłku życia nadal wiele spraw pozostaje niezałatwionych, wiele pytań – bez odpowiedzi, a człowiek nadal zmaga się ze sobą sam. Rację ma być może pani Rubinstain, mówiąc o mieszkankach słonecznego miasta: „[…] te kobiety po tak długim życiu nie wiedzą, czego chcą […] nie mają pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi”.
Śmierć pojawia się w powieści (musi, to jasne, starsi ludzie umierają dość często), ale nie jest jej głównym tematem. Paradoksalnie jest nim raczej życie, choć obserwowane z perspektywy zbliżającego się końca. I to, co w nim trudne – relacje z innymi ludźmi, z bliskimi, samotność. O dziwo, dużo prościej wydają się myśleć u życiu ludzie młodzi. A jest ich w Słonecznym mieście dwoje: Linda, pracownica Butler Arms, i zakochany w niej Joe. Dziewczyna jest chyba jedyną postacią w książce całkowicie pogodzoną z rzeczywistością, żyjącą po prostu tu i teraz. Chłopak zaś ma sprecyzowany cel. Utopijny, gdyż jedyne, czego pragnie, co chce osiągnąć, to dołączyć do dzieci Jezusa (ruchu popularnego w Ameryce lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych). Cóż, mówiąc słowami pani Morris, „Ludzie są dziwni, tacy sami niezależnie od wieku”.
Drugą mini-powieścią, a może raczej nowelą, wchodzącą w skład wydania Marginesów, jest Kamienne pole. Jonasz, emerytowany pisarz-dziennikarz, zostaje zabrany przez dwie córki do domku letniskowego, gdzie w spokoju i przy opiece kobiet ma napisać biografię znanego potentata prasowego, umownie nazwanego przez siebie Igrekiem. Praca mu jednak nie idzie. Znienawidzony Igrek staje się prześladowcą Jonasza, a on sam – jeszcze bardziej niespokojny i niecierpliwy, obcy dla swoich obu córek.
Tym razem wypełniona znaczeniami przestrzeń to tytułowe kamienne pole, w powieści miejsce pod lasem: „ogromne usypisko okrągłych, szarych, omszałych kamieni, w środku którego powodowani ciekawością ludzie grzebali przez lata, wydobywając kamienie i rzucając je na stos”, „dziura wokół jakiejś zagadkowej i dawno porzuconej idei”. Podobne kamienne kręgi tradycyjnie uznawane są za dawne miejsca kultu, za przestrzenie magiczne. Jest tak poniekąd w utworze Tove Jansson. Kamienne pole staje się metaforą życia Jonasza, pisarza przez lata osaczonego słowami (a słowa, ich znaczenie, precyzyjne stosowanie – to niemalże jego fobia). To krąg oddalający go od rodziny, blokujący uczucia i zrozumienie, separacja.
Proza Tove Jansson, ta przeznaczona dla dorosłego czytelnika w równym stopniu, co ta dla dzieci, niezmiennie urzeka. Choć nie tak pogodna, jak wskazywałby jeden z tytułów, choć nie brak w niej gorzkiej ironii – nie przygnębia. Bardzo refleksyjna, z mnóstwem ukrytych sensów i niedopowiedzeń w prostym, ładnym języku snutych z niezwykłym darem opowieści.
Recenzja ukazała się na blogu niebieskapapuzka.worldpress.com
Chociaż najbardziej kojarzona jest z serią o Muminkach skierowaną do dzieci, Tove Jansson już nieraz udowodniła, że tak samo dobrze czuje się w gatunku przeznaczonym dla dorosłych. Jej Wiadomość, która była pożegnalnym zbiorem opowiadań z czytelnikami, Córka rzeźbiarza, opowiadająca nam o relacjach w rodzinie Jansson, a także analizujące je Listy są doskonałymi przykładami prozy bardzo wrażliwej, wielowymiarowej i dojrzałej. Wydane 15 lutego nakładem wydawnictwa Marginesy Słoneczne miasto jest zbiorem dwóch mini powieści fińskiej pisarki (tytułowego Słonecznego miasta i nieco krótszej zatytułowanej Kamienne pole), udowadniającym, że proza Tove Jansson nigdy nie straci na ważności, a prostota zdań stanowi tylko o ich trafności.
Pierwszy z utworów, zatytułowany tak, jak cały zbiór opowiada o Saint Petersburgu na Florydzie – miasteczku cichym i spokojnym, w którym „zawsze jest gorąco, a palmowe esplanady biegną wzdłuż błękitnego morza, ulice są proste i szerokie, a domy otoczone bujnymi krzewami i drzewami”. To jedno z „sun cities” – miasteczko prawie w całości zamieszkane jest przez emerytów – stąd ten święty spokój, tak bardzo potrzebny im na co dzień. Bohaterowie dni spędzają na zwykłych czynnościach, obdarzając się nawzajem swoim towarzystwem – czytając, obserwując okolicę, robiąc na drutach, pisząc listy do rodziny. O ile jednak cały klimat i atmosfera Saint Petersburga ma jak najwierniej oddawać te cechy, które potrzebne są człowiekowi staremu, tak samo miasteczko aż gotuje się od nadmiaru emocji (co nie jest przecież sprawą łatwą, jeżeli uwzględnimy upalne temperatury każdego dnia). Cicha i spokojna atmosfera miasteczka burzy się w głowie czytelnika wraz z momentem, kiedy ten poznaje szeroki wachlarz bohaterów – bo chociaż mowa o emerytach, ich charyzma przekracza najśmielsze oczekiwania. Każdy z nich niesie za sobą jakąś historię, sympatyzuje z jednym bohaterem, drugiego darząc szczerą i głęboką nienawiścią, posiada swoje dobre i atrakcyjne strony, ale też owe specyficzne pasje, ekstrawagancje, które w oczach innych tworzą go dziwnym. Nad wszystkimi bohaterami króluje zdecydowanie pan Thompson, którego język jest najbardziej cięty, ironia najbardziej wyostrzona, a postrzeganie otaczającego go świata do bólu szczere i najciekawsze. Ale to nie wszystko: temu światu starych ludzi i spokojnego miasta Tove Jansson przeciwstawia dwójkę bohaterów – Joego i Lindę, zakochanych w sobie, młodych, posiadających marzenia, zapatrzonych w siebie, ale jednocześnie obserwujących ludzi, którzy już zdążyli się zestarzeć. Sama Tove Jansson o „Słonecznym mieście” pisała tak: Starałam się napisać książkę o starzeniu się. I opisać miłość między dwójką bardzo młodych i pięknych ludzi mieszkających w mieście starców. (…) Całe miasto, według tego, czego doświadczyłam, jest swego rodzaju przystanią do wymarszu i powrotu, otwartą możliwością ruszenia dokądkolwiek. Słoneczne miasto jest miastem kochanym, okropnym i pełnym życia.
Co ciekawe, inspiracją do napisania tej powieści był pobyt Tove Jansson i Tuulikki Pietila na Florydzie, właśnie w Saint Petersburgu, gdzie miały zamiar zobaczyć statek z filmu „Bunt na Bounty”, jednak to mieszkańcy miasteczka wywarli na artystce największe wrażenie. Joe, chłopak Lindy pracuje zresztą jako strażnik na buntowniczym statku „Bounty” i czeka na ponowne nadejście Jezusa, co charakteryzowało w tym czasie młodych Amerykanów, szczególnie z Florydy.
Druga miniaturowa powieść – Kamienne pole – to historia krótsza i prostsza, niż Słoneczne miasto. Głównym bohaterem jest Jonasz, emerytowany dziennikarz, który zamierza zmierzyć się z biografią niejakiego Igreka, którym w głębi serca gardzi. Mimo że dopada go niemoc twórcza, wytrwale zbiera materiały i stara się pisać każdego dnia. Wspomaga się winem, które jednak niewiele potrafi zdziałać na ten zastój w pisaniu. Tworząc biografię Igreka Jonasz spędza trochę czasu ze swoimi dwiema córkami – Marią i Karin. Im więcej jednak dzieli chwil z dziewczynami, tym boleśniej odkrywa, że jego córki są mu zupełnie obce, a każde zadane im pytanie okazuje się swoistą pułapką, którą sam na siebie zastawia – doskonałym przykładem takiej sytuacji jest chwila, w której Jonasz pyta Marię o to, czy podoba jej się w pracy. Zaskoczona tym, że ojca to interesuje Maria pyta zdziwiona, czy ten w ogóle pamięta, w jakiej firmie jest zatrudniona, a Jonasz z bólem odkrywa, że życie córki jest mu zupełnie obce, że więcej wie o Igreku, którego nazwa w Kamiennym polu nie jest zresztą przypadkowa. Z biegiem czasu bohater zauważa, że przez pracę, przez swój eskapizm do świata słów jego relacje z rodziną są bardzo odległe, co więcej, nie potrafi sobie nawet przypomnieć wspólnie przeżytych chwil, sytuacji, w których brał udział, krzywd, które wyrządził żonie, słów, które wypowiedział w ferworze emocji… Bliskie zetknięcie się z życiem córek przywołuje go z powrotem na ziemię, a rozliczenie się z samym sobą okazuje się dla niego bardzo bolesne.
Słonecznie miasto to zbiór idealnie dobranych powieści – z jednej strony mowa tu o nadziei, jaką niesie ze sobą sun city, z drugiej strony Tove Jansson pokazuje ludzką porażkę i bolesne zetknięcie się z rzeczywistością. Finka pisze w sposób niezwykle prosty, zawierając jednocześnie w każdym swoim słowie drugie znaczenie, uniwersalizm, który nie znika wraz z czasem. Obie powieści – zarówno Słonecznie miasto, traktujące o ludzkiej samotności, śmiertelności ciała, uwłaczającej starości, potrzebie komunikacji albo wręcz przeciwnie – wycofaniu się ze świata w głąb siebie, jak i wydane już w latach 80′ Kamienne pole, będące najbardziej krytyczną, a zarazem najprawdziwszą historią mówiącą o procesie pisania i pisaniu w samym sobie są tekstami niezwykle głębokimi i dojrzałymi. Tove Jansson prześwietla ludzkie dusze i dostaje się do najbardziej wstydliwych i niewygodnych rejonów, opowiadając o tym z łatwością i trafnością, charakterystyczną dla jej stylu. Na przestrzeni kilku stron porusza bardzo wiele wątków i tematów, które choć opisane krótko, są niekończącym się źródłem dyskusji i rozważań.