Cztery kobiety, cztery historie, odmienne czasy, w których przyszło im żyć i mnóstwo tajemnic. Prababcia Maria przeżyła razem z mężem zsyłkę na Syberię, babcia Sabina była jedną z więźniarek obozu Ravensbrück. Matka Magdalena musiała samotnie wychowywać swoją córkę w czasie PRL-u. Za to Paulina, dla bliskich Lilka szuka właśnie swojej tożsamości. Jest już dojrzałą kobietą i nie umie poradzić sobie z białą kartką jaką jest jej dziedzictwo, ponieważ kobiety z jej rodu nie dzieliły się z nikim swoimi tajemnicami, nawet ze swoimi córkami.
Ałbena Grabowska. Autorka, która znana jest głównie ze swojej bestsellerowej trylogii Stulecie winnych (ciągle w moich planach). Ja, miałam przyjemność czytać Lot nisko nad ziemią. Do tej pory pamiętam ogrom emocji, przede wszystkim smutku, który wywołała we mnie tamta lektura. Musiałam sięgnąć i po tę historię, ponieważ każde słowo opisu mówiło mi, że to książka idealna dla mnie. Trafiłam w dziesiątkę i cieszę się, że mogłam poznać ją przedpremierowo, chociaż z tego też powodu piszę i kasuję ten tekst już kolejny raz.
Matki i córki to historie czterech kobiet umieszczone w niezwykle burzliwych, na swój sposób trudnych i ważnych czasach w dziejach naszej historii. To opowieść, gdzie przeszłość miesza się i przeplata z teraźniejszością. Kocham takie przenoszenie się za pomocą kolejnych rozdziałów do różnych czasów i poszczególnych członków rodu, zwłaszcza jeśli chodzi o postacie kobiece, bo to one emanują siłą i hardością ducha. Tutaj możemy wszystko to odnaleźć. Cztery kobiety połączone więzami krwi, które życie i historia postawiły przed niewyobrażalnie trudnymi wyborami i moralnymi dylematami. Wszystko rozpoczęło się od Marii – dziewczyny z dobrego domu, której jedynym zmartwieniem były do tej pory stroje i kawalerowie. Młoda żona musiała opuścić rodzinny dom i udać się z mężem na Syberię. Cierpieć głód, zimno, zmęczenie. Jej córka – Sabina znalazła się w obozie Ravensbrück. W miejscu, gdzie człowiek upodlił drugiego człowieka w najbardziej dotkliwy i odrażający sposób. Nasza bohaterka doznawała przemocy, cierpienia. Patrzyła na bestialskie eksperymenty medyczne. Magdalena wychowywała swoją córkę w czasach PRL-u i chociaż jej losy nie były tak traumatyczne i pełne okrucieństw to zostały tak intrygująco poprowadzone, że czytałam je z wypiekami na twarzy. Paulina, Lilka – przedstawicielka naszych czasów. Muszę się przyznać, że najmniej polubiłam tę postać, nie jest tak wyrazista jak starsze przedstawicielki jej rodu. Mam jednak takie wrażenie, że to uczucie towarzyszy mi podczas czytania każdej książki tego typu. Tak jakby współczesność sprawiała blade wrażenie, w porównaniu z tym co działo się kilka lub kilkadziesiąt lat temu. A może sprawia to fakt, że historia jest dla nas tylko opowieścią, nie przeżyłam tego na własnej skórze i jest to dla mnie tak poruszające i ciekawe zarazem?
Książce Matki i córki z całą pewnością nie można odmówić klimatu. Autorka pokusiła się o rozrysowanie całkiem wyrazistego wątku ze świata zmarłych, gdzie nasi przodkowie sprawują nad nami pieczę, przebywają wśród nas, próbują dać nam jakieś wskazówki, a czasami po prostu psocą. Bardzo lubię w powieściach tę subtelną duchową obecność, przenikanie się świata nadprzyrodzonego z naszymi realiami, ponieważ dodaje to zawsze sporo emocji i bardzo ciekawego dla mnie kolorytu.
Powinnam wspomnieć o tym już na początku, ale jak wskazuje tytuł powyższa powieść obok ciekawej historii czterech kobiet to przede wszystkim historia o matkach i córkach. O macierzyństwie, miłości pomiędzy matką, a córką, tej specyficznej relacji jaka pomiędzy nimi panuje. Nie chcę za wiele zdradzić, ale w tym tytule nic nie jest takie jakie nam się wydaje, tajemnice kłębią się i kotłują na każdej stronie sprawiając nawet czasami, że atmosfera staje się ciężka i oblepiająca. To taka historia, której czytanie sprawia nawet pewien emocjonalny i psychiczny dyskomfort, nazwałabym to takim uwieraniem. Oj, nie jest to książka, którą przez ten ładunek cierpienia mogłabym nazwać przyjemną, ale to coś co pozostanie w pamięci na długo. Książka pokazuje jaki ogromny wpływ ma na nas nasza tożsamość, przeszłość, życiorysy naszych przodków. Nie zdajemy sobie z tego sprawy, a wszystko to nas kształtuje.
W związku z tym, że dopiero zakończenie przynosi nam odpowiedzi na wszystkie pytania, możemy wtedy zauważyć, że te relacje matka-córka są naprawdę wielobarwne i po przeczytaniu ostatniej strony wszystkie pola zostają wypełnione, klepki wskakują na swoje miejsca, a nam ukazuje się obraz całej sytuacji. Po przeczytaniu całości wybory bohaterek wydały mi się uzasadnione, ale w dalszym ciągu wywołują sporo emocji.
Polecam, bo to naprawdę dobra rzecz. O kobietach, dla kobiet. O trudnych wyborach, o których podczas komfortowego siedzenia w fotelu możemy tylko pomyśleć. Tak naprawdę to czasy, w których ktoś się znajduje i ciężkie sytuacje generują to jak się zachowamy i tego chyba nikt nie jest w stanie przewidzieć. Myślę, że to naprawdę bardzo ciekawa propozycja na jesień, ponieważ świat zmarłych, który ciągle przenika się z naszym w połączeniu z tą ciężką i pełną tajemnic atmosferą sprawiają, że Matki i córki świetnie czyta się podczas długiego wieczoru.