Z wydanych właśnie listów Tove Jansson wyłaniają się dwie bezkompromisowe twarze pisarki. Artystki, dla której "muminkowy biznes" stał się przekleństwem. I kobiety, która kochała inne kobiety.
Lekko skwaszone niemowlę: en face i z profilu, pojawiło się w szkicowniku matki, rysowniczki Signe Hammarsten, nazajutrz po swoich narodzinach ("Brzydka, że aż strach! Jak mała, pomarszczona staruszka" - pisała Signe do męża Viktora Janssona).
Potem drobna kilkulatka ze spiczastym nosem zostaje ulubioną modelką ojca - rzeźbiarza. Kiedy Tove dorośnie, dla samej siebie stanie się najciekawszym obiektem.
Namalowała dziesiątki autoportretów. Nastoletnia Tove w dziwnej czapce i futrzanej kamizelce siedzi na tle okna i poważnie wpatruje się w widza. 26-letnia zaciąga się papierosem. Jako 60-latka portretuje się z bliska: łagodna twarz, półuśmiech.
Urodziła się tuż przed wybuchem I wojny. Od najmłodszych lat wiedziała, że księżniczki muszą czasem mieć bezbarwne włosy, bo złota farba jest droga; że największym nietaktem jest pytanie, czy twórca ma dziś natchnienie. Wszystko dzięki rodzicom - artystom.
- Matka przy swoim stole, Tove obok niej z kartką i ołówkiem. Podpatrywała, co rysuje mama, i naśladowała ją - opowiadał telewizji BBC Per Olov, młodszy brat Tove. Z każdego kąta domu spoglądały na nich gipsowe twarze, wszędzie porozstawiane były sztalugi, wokół walały się szkice.
Mała Tove prowadziła ilustrowany dziennik. Dzięki niemu wiemy, że jako dziecko "pisze, rysuje, maluje, szyje, wyrabia przedmioty z drewna i redaguje gazety, buduje tratwy, szałasy i chatki". Kiedy ma 14 lat, jej ilustracje po raz pierwszy ukazują się w prasie. Pierwszy obraz - oczywiście autoportret - wystawia w galerii w Helsinkach jeszcze przed 20. rokiem życia.
Narysować Hitlera
Z rodzicami przestała mieszkać dopiero jako 28-latka. Wyprowadziła się w 1942 r. Na Helsinki spadały radzieckie bomby. Gdy starszego z jej braci posłano na front, namalowała portret rodzinny: dwaj bracia, Lars i Per Olov, grają w szachy, ojciec stoi przy Larsie, matka przy Perze Olovie i pali papierosa. W centrum Tove ubrana na czarno, jak wdowa.
W satyrycznym magazynie "Garm" Tove daje upust swojej wściekłości. Na jej karykaturach Hitler jest rozkapryszonym dzieckiem, którego nic nie jest w stanie zadowolić. Kiedy niepokój staje się nie do zniesienia, Tove siada przed kartką papieru i zaczyna pisać. Wraca do postaci z dzieciństwa. Ich świat pozwala choć na chwilę oderwać się od widoku żołnierzy na ulicach i bombowców na niebie.
Zimny nos przy nogach
Muminki były z nią od małego. "W bardzo wczesnym dzieciństwie szperałam w spiżarni. I mój wujek powiedział: Uważaj na zimne trolle Muminki. Jak tylko szabrowniczka się pokaże, opuszczają swoje komórki i trą nosem o jej nogi, aż zrobi jej się zimno i wszyscy zobaczą, że to ktoś, kto wykrada dżem i pasztet". Zgroza.
Do dziecięcych strachów wróciła, by przegonić dorosłe. Po latach Jansson wspominała, że w latach 40. potrzebowała opowieści, która zaczynałaby się od "Dawno, dawno temu...": - To te przecholerne czasy wojny zmusiły mnie, malarkę, do pisania baśni - opowiadała.
Nastrój "przecholernych czasów" jest u Muminków wyczuwalny. Pierwszą książką serii jest wydana w 1945 r. Małe trolle i duża powódź. Drugą - Kometa nad Doliną Muminków. Kataklizmy, atmosfera zbliżającego się końca świata - nietypowo jak na literaturę dziecięcą. Być może dlatego jej książki nie od razu zdobyły popularność. Wszystko zmienią lata 50.
20 milionów codziennie
Z deski klozetowej spoglądają na nas Muminek i Panna Migotka. Są też w kuchni (sztućce z ich wizerunkami), w sypialni (pościele i dywany) i na poczcie (znaczki). W sprzedaży muminkowych gadżetów specjalizują się cztery oficjalne sklepy w Finlandii, po jednym w Wielkiej Brytanii, Hongkongu, Meksyku, Korei Południowej i aż sześć w Japonii. Jest też park rozrywki Moomin World w ojczyźnie okrągłych trolli, a kolejny powstaje w Japonii. W 1962 r. pewna firma chciała nawet produkować podpaski o nazwie "Mała Mi", ale nie uzyskała zgody autorki.
Muminkomania zaczęła się w roku 1954, gdy londyński "Evening News" zamówił u Tove Jansson codzienne krótkie komiksy z Muminkami. Z konkretnymi zastrzeżeniami: żadnej śmierci, polityki i jakichkolwiek nawiązań do rodziny królewskiej. Rusza taśma produkcyjna. Tove wytwarza sześć komiksowych pasków tygodniowo przez kolejnych siedem lat.
Muminki na Wyspach są czytane przy stole, w autobusach, w pracy. Po czym "Evening News" sprzedaje komiksy do 40 krajów. Każdego dnia czytało je 20 mln ludzi.
Sława, czytelnicy i dużo pieniędzy. Szczupła, drobna kobieta pisząca o dobrotliwych trollach ku zaskoczeniu kontrahentów ostro negocjowała każdą umowę. Spłaciła długi, wydawałoby się, że udało jej się osiągnąć to, czego pragnęła. Tymczasem ona czuła się tak, jakby trafiła do więzienia "Cała ta muminkowa dłubanina zdaje się mnie przerastać" - pisała. Na oczach świata przeobraża się w Mamusię Muminków.
Rzygam na te trolle
- Kiedy wychodzę z pracy i zamykam od środka drzwi do domu, nadal jestem Jansson. Ale w czasie wolnym ludzie wciąż pytają mnie o Muminki - opowiada mi Sophia Jansson, bratanica Tove, dyrektor artystyczna firmy Oy Moomin Characters Ltd, która zajmuje się spuścizną Jansson. 54-letnia blondynka nie przypomina z wyglądu ciotki, elfa o trójkątnej twarzy. - Ta praca się nie kończy. Skoro ja mam takie wrażenie, to jak Tove musiała się czuć? - zastanawia się Sophia.
"Te cholerne Muminki. Rzygam na te trolle" - pisała Tove w notatkach.
Próbowała odsuwać od siebie obowiązki związane z Muminkami. Rysowanie codziennych komiksowych "pasków" z Muminkami po sześciu latach z ulgą przekazała Larsowi, swojemu bratu. Po kolejnych dziesięciu latach ogłosiła, że "Listopadem w Dolinie Muminków" zakończy serię. Chciała zająć się malowaniem i pisaniem dla dorosłych. - Bardzo zależało jej na akceptacji artystów - uważa Sophia Jansson. - Ale oni dotkliwie ją krytykowali. "Zarabia miliony, a zachciewa się jej jeszcze malować" - mówili.
W 1968 r. Tove wydała "Córkę rzeźbiarza", w której pokazała swoje dzieciństwo wśród artystycznej bohemy. Opowiadała o matce, ojcu, sztuce, dziecięcych zabawach i życiu w nietypowym domu. To urokliwe, świetnie napisane opowiadania, które pozwalają spojrzeć na świat oczami dziecka.
Wydawca nie miał jednak złudzeń wobec "dorosłej" literatury Jansson. Córka... wyszła w Szwecji w raptem 4 tys. egzemplarzy, a pierwsze wydanie Doliny Muminków w listopadzie - w 25 tys. Sophia Jansson: - Głównym tematem dyskusji było wtedy to, że Tove postanowiła skończyć z Muminkami. Ludzie nie mogli tego zrozumieć.
Krytycy, którzy w ogóle zajęli się książką, podkreślali, że oto można poznać "prawdziwą Dolinę Muminków". Pierwowzór.
Topik, Topcia i Too-Tiki
W Dolinie Muminków pojawiają się dwie tajemnicze postaci: Topik i Topcia. Przybysze rozmawiają ze sobą w języku zrozumiałym tylko dla nich dwojga, ciągną za sobą walizkę z zagadkową, cenną zawartością. Ów skarb chce od nich przejąć Buka, przerażający stwór o pustych oczach, którego kroki mrożą ziemię (kto w dzieciństwie nie bał się Buki?).
Co to wszystko znaczy? Otóż Tove się zakochała, i to z wzajemnością.
W mężatce Vivice Bandler.
"Jest zbudowana przepięknie, kobieco, kiedyś ją namaluję, głównie jako bogactwo owoców i rozwiniętych kwiatów" - zachwyca się Jansson w liście do znajomej.
"Topciu, Ty moja cudowna!" - pisze Tove do kochanki. - "Muminkowa książeczka jest gotowa. Topik i Topcia zaszalały dziko pod koniec, ostatecznie pokonując Bukę. Są nierozłączni, śpią razem w szufladzie komody. Nikt nie rozumie, co mówią, ale to nic, dopóki same wiedzą, o co chodzi. (...) Kochasz mnie? Jafne! Dzięfuję, nafsajem!".
A Buka? Jest rok 1946, homoseksualizm w Finlandii jest nielegalny. Będzie tak jeszcze przez kolejnych 25 lat. "Musimy być ostrożne" - prosi Vivica w listach do Tove.
W pewnym momencie Topik i Topcia znikają z Doliny Muminków. A najpierw z życia Jansson. Tove: "Nie mam już siły być nieszczęśliwa i walczyć o Ciebie z radością, której mi brak". Kochanki rozstają się, ale pozostają w przyjaźni. Ich korespondencja przetrwa 30 lat, a Vivica wyreżyseruje wiele przedstawień na podstawie cyklu o Muminkach w Finlandii, Szwecji i Norwegii.
Na muminkową scenę wchodzi nowa postać: Too-Tiki.
Rok 1955, bożonarodzeniowa impreza gildii artystów. Tove przynosi najlepsze płyty gramofonowe i zamierza zająć się muzyką. Ale przy gramofonie już ktoś jest. To graficzka Tuulikki Pietila. Tove prosi Tuulikki do tańca, ta waha się przez chwilę, ale odmawia: "Nie wypada". Później jest jeszcze świąteczna kartka od "Tooti" - tak Tove ją nazywała, a tuż po Nowym Roku Jansson idzie do pracowni Pietili. Słuchają razem płyt z Paryża. Potem nic już nie będzie takie samo.
"Nareszcie jestem dogłębnie pogodzona z moim światem" - pisze po kilku miesiącach Tove. "Kocham Cię jednocześnie w oczarowaniu i z wielkim spokojem, nie boję się niczego, co życie nam gotuje. (...) Każda rzecz, którą robię, wszystko nowe, co widzę - jest zarazem myślą: to pokażę Tuulikki". Tooti zachęca ją do pracy, powstaje Zima w Dolinie Muminków.
Too-Tiki, nowa osoba w świecie białych trolli, jest krępa, w bezkształtnym swetrze w paski, ze sterczącą blond fryzurą. Mówi Muminkom: "Wszystko jest bardzo niepewne, i to właśnie mnie uspokaja". Spokój dzięki Tooti - okrągłej blondynce o rozwichrzonej czuprynie - pojawia się też w życiu Tove.
Listy Tove i Tuulikki, Tove i Vivicy oraz korespondencję z innymi bliskimi dla Jansson osobami (matką, rodziną, przyjaciółmi, niedoszłym mężem) można przeczytać w niedawno wydanym u nas tomie Listy Tove Jansson. To fascynująca korespondencja, która tworzy wyjątkowy autoportret pisarki.
Na początku lat 60. kobiety zaczynają mieszkać pod jednym dachem - choć osobno. Tuulikki wprowadza się do tego samego budynku, w którym znajduje się atelier Tove. Będą razem do końca życia.
Wyprowadzka z Doliny
"Kiedy opuszcza się Dolinę Muminków, może powiać chłodem po nogach" - pisała Tove do przyjaciela przed premierą swojej pierwszej książki po skończeniu z historiami o trollach. Przerzuciła się na malarstwo abstrakcyjne, pisała opowiadania i nowele. Jej "dorosłe książki" z czasem były coraz lepiej przyjmowane przez krytykę i nieźle się sprzedawały. Mimo to każdy jej krok przez następne 30 lat życia był analizowany przez pryzmat Muminków.
Gdy w latach 90. zachorowała na raka, wycofała się z życia publicznego. Przestała nawet palić, a paliła całe życie.
W 2000 r. miała wylew, niemal rok spędziła w szpitalu. Umarła w Helsinkach, gdzie przyszła na świat. Miała 87 lat. W jej nekrologu zacytowano piosenkę Włóczykija: "Jak zawsze ulubiony kapelusz na głowie mam/ Gram przez dzionek cały i w nocy też gram/ Niczego dla siebie nie pragnę, wolności trzeba mi/ By pieśni nowych szukać, i własnej melodii".