Żeńską żałobę zawsze przeżywa się wspólnie, całą rodziną - z siostrami, córkami, ciotkami. Kobiety wiedzą, że w takich chwilach trzeba być razem, że czas może leczyć rany, jednak tylko wspólna troska pozwala się im ostatecznie zabliźnić. Męską żałobę kituje się suchymi kondolencjami i krótkim uściskiem dłoni. Później pozostaje samotność.*
Na imię mu progres
Wojciech Chmielarz zadebiutował bardzo dobrym kryminałem Podpalacz, rozpoczynającym cykl z komisarzem Mortką, ale trochę czasu musiało minąć nim czytelnicy docenili jego twórczość. Na szczęście, ten z książki na książkę coraz bardziej interesujący, pisarz doczekał się w końcu momentu, kiedy to polski miłośnik kryminału po prostu musi sięgnąć po jego twórczość, jeśli chce być na bieżąco z tym, co tworzą najlepsi w tym gatunku.
Po dwóch kryminalnych seriach (z wspomnianym Mortką oraz z detektywem Dawidem Wolskim) Wojciech Chmielarz proponuje czytelnikom coś zupełnie nowego. Wprawdzie Żmijowisko także ma kryminalną oś, wokół której obraca się życie bohaterów, ale to jedynie pretekst do opowiedzenia o całej gamie emocji, z którymi zmagamy się na różnych etapach życia. Laureat Nagrody Wielkiego Kalibru 2015 (za najlepszą powieść kryminalną - Przejęcie) potwierdza to, co dało się dostrzec podczas lektury jego poprzednich książek. Jest świetnym, wrażliwym obserwatorem i doskonale potrafi sportretować tak różnorodnych bohaterów, jak i relacje między nimi.
Sielska okolica z tragedią w tle
Żmijowisko to, najkrócej rzecz ujmując, świetny thriller psychologiczny. Autor odciąga swoich bohaterów od gwaru i pośpiechu wielkiego miasta i przenosi ich do gospodarstwa agroturystycznego położonego w malowniczej, zalesionej okolicy. Tym samym sprawia, że emocje mają okazję wybrzmieć daleko silniej. Pozwalają na to wakacyjna atmosfera, sielskość krajobrazu, ogrom wolnego czasu spędzanego w gronie ludzi niejednokrotnie połączonych nie takimi łatwymi i oczywistymi relacjami.
W malutkiej wsi Żmijowisko spotyka się grupa około trzydziestoletnich znajomych ze studiów. Zabierają ze sobą dzieci i partnerów. Ma być miło, ma być wesoło. I może tak właśnie by było, gdyby nie doszło do tragedii.
W niewyjaśnionych okolicznościach znika nastoletnia córka jednej z par.
Mija rok. Ojciec Ady wraca na miejsce dramatu. Chce za wszelką cenę dowiedzieć się co wydarzyło się tamtego lata. W Żmijowisku witany jest jednak niechętnie, a to nie ułatwia mu zadania.
Koronkowa robota
Wojciech Chmielarz dzieli swoją opowieść na "teraz", "wtedy" i "pomiędzy". Mamy więc trzy stosy puzzli, które autor starannie do siebie dopasowuje dbając o to, by nie zrobić tego zbyt pośpiesznie, by czytelnik mając coraz więcej danych wciąż ze zdumieniem mógł przyjąć finał. Wyszło wspaniale i już widzę jak pisarz zaciera ręce ciesząc się, jak wielu czytelników wywiódł w pole. Mnie, na przykład.
Żmijowisko to koronkowa robota. Historia precyzyjnie utkana z niełatwych motywów i emocji. Spektrum poruszanych problemów jest naprawdę duże i dotyczy przedstawicieli kilku pokoleń. Mamy tu więc najmłodszych, domagających się uwagi, jeszcze nie zdających sobie sprawy z tego, jaka jest ich rola w życiu ich bliskich, bezradnych w zderzeniu z napotkanymi problemami. Mamy nastolatki, z huśtawką hormonów, potrzebą akceptacji przez rówieśników, zbuntowane, uzależnione od smartfonów, znudzone, agresywne, zakompleksione, podatne na wpływy, przeżywające pierwsze miłości, zawody. Mamy trzydziestolatków, dorosłych znajdujących się na tym etapie życia, kiedy coś się zaczyna, coś się kończy, szalone czasy studiów i tamtejsze znajomości wciąż tkwią w nich mocno, a jednocześnie założone rodziny domagają się stabilizacji i rozsądku. Jest i to starsze pokolenie, niegotowe na zmiany wymuszane przez młodych i inne czasy, przywiązane do swych zasad, stanowcze w swych osądach, nieugięte w wielu kwestiach.
Zebranie takiej ekipy w jednym miejscu, na przestrzeni pozornie rozległej, w rzeczywistości dość klaustrofobicznej, uwalnia wiele emocji. Leje się alkohol, pojawiają narkotyki. Odżywają uczucia. Te dobre i te złe. Nawiązują się nowe relacje, na starych pojawiają rysy.
Destrukcyjna moc uczuć
Żmijowisko to emocjonalna bomba. To mnogość ciekawych, prawdziwych ludzkich portretów i nie mniej interesujących motywów. Od tych przyziemnych związanych z brakiem pieniędzy czy perspektyw po te stuprocentowo nasycone emocjami jak miłosne rozterki czy zazdrość. Będzie o radzeniu sobie z utratą bliskiej osoby, o żałobie przeżywanej na różne sposoby, różnicy w postrzeganiu świata przez przedstawicieli poszczególnych pokoleń, o marzeniach, nadziejach, szansach, o zdradzie, rozpaczy, odrzuceniu. Będą zwykłe, codzienne troski i te nieco bardziej abstrakcyjne dla przeciętnego człowieka, choć wciąż prawdziwe, życiowe, jak choćby postrzeganie celebrytów, reguły rządzące światem wydawnictw książkowych czy po prostu mediów.
Wojciech Chmielarz po raz kolejny nie pozostawia złudzeń. Bogaty może więcej, wpływowy z bitwy wyjdzie z tarczą, a na układy i znajomości trudno cokolwiek poradzić, gdy jest się wyrzuconym poza nawias. Autor tworzy bardzo ciekawe postaci i świetnie je wykorzystuje do poprowadzenia kolejnych wątków, nie zawsze typowych. Ot, choćby czarnoskóra celebrytka polsko-nigeryjskiego pochodzenia okaże się nie tylko bohaterką wątku rasistowskiego, ale i pozwoli zwrócić uwagę na temat wojny w Nigerii i ludobójstwa, które zakończyło marzenie o niepodległej Biafrze.
Żmijowisko to powieść o uczuciach tak silnych, że aż destrukcyjnych, o tragedii, która niszczy, o emocjach, nad którymi trudno zapanować. To właśnie one, niczym jad żmii zabijają powoli, podstępnie, od środka.