Moja miłość do musicali narodziła się właściwie jeszcze w dzieciństwie, stąd też przypuszczam, że większość moich czytelników również je kocha - choć czasami może nieświadomie. Bo któż nie obejrzał przynajmniej jednej bajki Disneya?
No właśnie.
Bądź co bądź uważam animacje Disneya jako dobry start w poznawaniu o wiele szerszego zjawiska, jakim jest teatr muzyczny, by doświadczyć różnicy pomiędzy muzyką płynącą z głośników a muzyką na żywo. A ów musicale w tym roku świętują swoje stulecie (gdyż za świadomy początek istnienia tego artystycznego odłamu uważa się zakończenie I wojny światowej), dlatego warto się przekonać, o czym te musicale właściwie są. Pomóc w tym może właśnie ta pozycja. Ale ostrzegam! Powoduje nagły zakup biletów!
Ale musicale! Złote stulecie 1918 - 2018 to istna - nie bójmy się użyć tego słowa - encyklopedia wiedzy na temat najważniejszych musicale, jakie pojawiły się na scenie i albo wciąż w najlepsze na niej balują (The Phantom of the Opera, Hamilton, Les miserables, The Lion King!), albo pojawiły się tylko na chwilę i poniosły porażkę na Broadwayu (Tanz der Vampire, Metro), albo właściwie niewiele miały wspólnego z musicalem samym w sobie (La la land, GLEE) . Ale to nie tylko o tym jest ta wyjątkowa książka - to także kompendium wiedzy o twórcach, kompozytorach, piosenkach czy aktorach.
I ja wiem, że może na razie nie brzmi to jakoś ciekawie, ale gdy ma się już Ale musicale! w rękach i czyta się którąkolwiek ze stron, dostrzega się tę prostotę tekstu i piękno samych sztuk. Daniel Wyszogrodzki prowadzi czytelnika za rękę, pokazując mu te najważniejsze elementy danego przedstawienia, oplatując je ciekawostkami i często odwołując się do czasów współczesnych, by zrozumieć, czemu dany tytuł stał się takim a nie innym sukcesem. A że pisze to nienachalnie, właściwie tak, jak gdyby usiadł obok czytelnika i spokojnie mu o tym opowiadał, dzięki czemu przez tę książkę po prostu się płynie, tworzy to kompendium idealne do pierwszego zetknięcia się z tematem musicali (zapewne do "drugiego" i "setnego" zetknięcia też).
Hamilton nie jest musicalem o historii Stanów Zjednoczonych opowiedzianej w rytmie hip-hopu. To znacznie więcej. Hamilton to musical, który odkrywa historię w sposób najbardziej przekonujący - mówi o jej bohaterach, jakby byli jednymi z nas. I nic nie szkodzi, że noszą kostiumy z epoki. Nie przeszkadza nawet to, że starych białych ludzi grają ludzie młodzi i kolorowi - ten "postmodernistyczny" wybieg jest kolejnym kluczem do sukcesu musicalu Hamilton, na tym także polega jego nowatorstwo. Poruszane sprawy, historyczne dylematy ojców założycieli, ich spory towarzyszące narodzinom narodu - to wszystko okazuje się tak współczesne i tak prawdziwe jak ludzie, których oglądamy na scenie. Hamilton przewraca do góry nogami wyobrażenia o przedstawieniu historycznym tylko po to, aby... ocalić historię.*
Podkreśliłam pierwszego, gdyż typowy laik teatru muzycznego może nie znać wszystkich pojęć związanych z omawianą branżą (czasami przecież nawet może nie wiedzieć, czym jest Broadway oraz West End) albo nie znać najważniejszych twórców (mimo że pewnie doskonale zna piosenki przez nich skomponowane). Daniel Wyszogrodzki idzie takim ludziom na pomoc, umieszczając w Ale musicale! najważniejsze pojęcia, z jakim można się spotkać, taki jak: Tony Award, Off-Broadway, Off-off Broadway, Demografia Broadwayu, Revival, Tour, Pulitzer, Cast Album i wiele, wiele innych.
Najważniejsze jednak jest się uczyć od tego, który wie więcej. A Daniel Wyszogrodzki zna temat w teorii i praktyce. Brał udział w polskich produkcjach najsłynniejszych światowych tytułów. Współpracuje ze znanymi twórcami, regularnie uczestniczy w życiu teatralnym Broadwayu i West Endu, gorąco wspiera rozkwitającą w ostatnich latach polską scenę musicalową. Wykłada także historię musicalu na Akademii Teatralnej w Warszawie.
Co ciekawe, Ale musicale! nawet wydaniem przypominają upragnioną encyklopedię (tyle że z ciekawszą, przyciągającą wzrok okładką). Jeżeli ktokolwiek z Was kiedykolwiek trzymał w rękę encyklopedię, to wie, jak się prezentuje ów książka: twarda oprawa, wewnątrz szarawy lekki papier oraz po bokach napisy, jakiego utworu dotyczy rozdział. Wygląda to naprawdę dobrze, dlatego nic tylko mieć to u siebie na półce!
Najważniejsze jednak jest to, że autor już na wstępie podkreśla, iż Ale musicale! w żaden sposób nie wyczerpują tematu, gdyż jest wprost przeciwnie - stają się zaledwie początkiem do dalszego zgłębiania tematu. Udaje się to. Gdy sama zaciekawiłam się znaczną większością tytułów, włączyłam laptop i po prostu czytałam o nich więcej i więcej. Mało tego! W ciągu jednej nocy stałam się posiadaczką trzech biletów na musicale w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Także na mnie ta książka podziałała tak, jak powinna. I pewnie nie tylko na mnie.
To, co jednak mnie najbardziej się spodobało, to ta nienachalnie przyswajana wiedza, wypełniona nie samym Broadwayem czy West Endem, lecz nieustannie powracająca i przyrównująca sytuację do polskich realiów. Wydaje mi się to najbardziej potrzebne, ponieważ rynek polski w porównaniu do zachodniego ledwie raczkuje i potrzeba jeszcze wielu lat, żeby znajdował się na równi z naszymi sąsiadami. A kto wie - może tak niepozorna książka do czegoś podobnego się przyczyni?
Słowem kończącym powiem, byście chodzili na musicale! Są piękne, niepowtarzalne i naprawdę warte swojej ceny. Na kulturę nigdy nie powinno być nam szkoda portfela, szczególnie że musicale skierowane są dla wszystkich - niezależnie od wieku, płci czy wykształcenia! Ale co ja tam będę mówiła. Przekonajcie się sami, sięgając po Ale musicale! Złote stulecie 1918-2018.